DZIŚ I JUTRO GASTRONOMII

17:40 W GASTRONOMICZNEJ AJENCJI

Goście wchodzą do lokalu głównym wejściem, ubrani bardzo ubogo, wyglądający jak po forsownym marszu, objuczeni walizkami, tobołkami oraz starym sprzętem turystycznym. Gość II-gi pcha stary wózek-spacerówkę, na którym złożona jest część dobytku. Przez moment rozglądają się, następnie idą w kierunku wolnego stolika.

Gość I - No, kochani - tu sobie zrobimy małą przerwę, odpoczniemy, ogrzejemy się i w ogóle dojdziemy trochę do siebie, żeby potem łatwiej było nam dojść...
Gość II - Znowu? Moment, powiedz ty nam w końcu do czego my wreszcie mamy dojść?! Przecież idziemy i idziemy...
Gość I - Cicho! Do celu mamy dojść! Ale żeby wreszcie dojść, to najpierw musimyy wyjść! ..
Gość III - Z czego?
Gość I - Jak - z czego?! Z impasu!
Gość II - Zaraz... znaczy, że jesteśmy pod impasem? A co było licytowane?
Gość III - Przecież to nie zależy od tego, co było licytowane - tylko od rozgrywki...
Gość II - To na końcu, ale wcześniej zależy właśnie od licytacji oraz od tego kto rozdawał i z kim się gra!
Gość I - (siadając na podłodze) - Wiecie co - pomóżcie wy mi lepiej zzuć gumowce!
Gość II - Pomożemy mu?
Gość III - A pamiętamy jeszcze jak to się robi?
Gość II - Prosto się robi. Najpierw się wszyscy deklarują z pomocą, a następnie każdy ciągnie w swoją stronę!...
Gość I - No, no - spokojnie! Znam ten numer! A gumiaki nie są państwowe, tylko moje! Ciągnijcie!
Gość III - (ciągnąc) - Zaprzyj się mocniej, bo cały parkiet żebrami porysujesz!
Gość II - Właśnie, czego one ci tak wystają? Od urodzenia tak masz?
Gość I - Nie, od diety tak mam! Ciągnij!
Gość II - (ciągnąc) - Strasznie ciężko idzie!... Stopa ci chyba urosła.
Gość III - No, i w dodatku tylko jedna!
Gość II - Właśnie! Sporo ci chyba urosła... aż palce musisz podkulać!
Gość I - Nic mi nie urosło, tylko lewy gumiak mam mniejszy!
Gość III - Rzeczywiście... i krótszy!...
Gość I - I co z tego?
Gość III - Nic, tylko dlaczego ten drugi taki do kolana?
Gość I - Nie wiem... może teraz moda taka... zresztą nie miałem wyboru, w bramie po ciemku kupowałem!
Gość II - A dużo dałeś?
Gość I - Sporo - kostkę masła, czapkę-dżokejkę, mydło lawendowe i czajnik!
Gość II - To strasznie przepłaciłeś!
Gość I - Wiem, ale jak płaciłem to nie wiedziałem, że gumiaki kupuję... ciemno było!...
Gość III - To jeden mój znajomy też tak miał - kupił sobie kiedyś książkę o tych szklanych domach, zagląda w domu, a w środku "Stara baśń"...
Gość II - (z ulgą, ściągając hut z nogi I-szego) - Nooo..!
Gość I - No, teraz się czuję jakbym w ogóle butów nie miał..!
Gość II - To dobrze przyzwyczajaj się! Zresztą boso podobno zdrowiej, a od butów można raka dostać!
Gość I - Tak pisało?
Gość II - Jeszcze nie - ale pewnie będzie...
Gość III - pociągając nosem... Chwilę... czujecie coś?!
Gość II - Co?
Gość III - Nie wiem, ale okropnie czymś zalatuje!...
Gość II - Może to te jego gumiaki?
Gość III - Nieee, tak czuć jakby coś się rozkładało!
Gość I - Też możliwe - ostatnio tyle rzeczy się rozłożyło, że i smród wokół sprawy może być!...
Gość II - Duży wachlarz by się przydał!
Gość I - Po co?
Gość II - Bo im większy smród, tym większy wachlarz potrzebny!
Gość III - Słuchajcie - a może to z kuchni tak zalatuje?
Gość II - To nie z kuchni... (otwiera swoją walizę)... to stąd!... (wyciąga z walizy skórę lisa)...
Gość I - Zgłupiałeś?! Lisy hodujesz?!
Gość II - Nie lisy tylko lisa! I nie hoduję, tylko posiadam! Wy wiecie jaka to jest lokata kapitału?! Sztuka po dwadzieścia tysięcy, jak leci!
Gość III - A jak już leży to pewnie dwa razy tyle?!
Gość I - A czego on tak okropnie zajeżdża?
Gość II - Normalnie - dziczyzną! Widocznie odtajał trochę i paruje. Już go chowam.
Gość III - W bibułę przydałoby się go okręcić!
Gość II - Nie noszę...! Czuć jeszcze?
Gość I - No, jakby mniej!. Za to walizkę ci wybuliło!
Gość III - (rozglądając się po lokalu) - Słuchajcie, dziwnie tu jakoś... ruch niewielki... i reklam nie ma...
Gość I - Kochany, a co taki ajent ma reklamować - "Korzonki spod śniegu najsmaczniejsze po rozmrożeniu"?! Myśl trochę...
Gość II - Ale napalić to by mógł... chłodno tutaj...
Gość I - Czym ma napalić? Ale my, kochany, możemy ci zrobić masaż.
Gość II - Nieee, nie będę was fatygował przecież to ciężka robota! Kiedyś piosenka nawet taka była... (śpiewa)... "Ciężko, ciężko być masarzem"... - i jakaś świnia tam była...
Gość III - Świnia? A co to takiego było?!
Gość I - To była taka piosenka! Stara, dobra piosenka! A świnia teraz to jest taki człowiek wyzuty do cna, bez ideałów, niewdzięczny, nieposłuszny, wredny... i w ogóle...
Gość III - No popatrz, jak nam się język ujednoznacznił...
Gość I - Nieważne... co jest z tą kelnerką?! Siedzimy już tyle czasu!
Gość III - Leżymy jeszcze dłużej i nikt się nie denerwuje...
Gość I - (do podchodzącej kelnerki) - Proszę pani!!!
Kelnerka z bloczkiem i ołówkiem podchodzi do stolika.
Kelnerka - Słucham panów!...
Gość I - Proszę panią, chcieliśmy coś zjeść!
Kelnerka - Ja też!
Gość I - Trudno, niech sobie pani też przyniesie - stać nas!
Kelnerka - Jakby było co - to bym nie mówiła!...
Gość II - Zaraz... to nic nie ma?
Kelnerka - Nie! Ale mogę panów zapisać w kolejkę!...
Gość I - Na co?
Kelnerka - (zaglądając do bloczka)... Na przykład na schabowy... nie... na schabowy jest już komplet... na brizol mogę!
Gość I - A za ileż go pani poda?
Kelnerka - Jak z działalnością rozrywkową to za pięćset!...
Gość I - Nie chodzi o to - za jak długo?!
Kelnerka - Za pięć dni... ale bez pieczarek! Pieczarki w niedzielę - same!
Gość II - No nieee - brizol bez pieczarek? Nie wypada!
Gość I - Cicho!... (do Kelnerki)... A jeszcze co, może być?
Kelnerka - (przeglądając bloczek)... Ścierwolatka... serwolatka w środę, mielony - czwartek, bigos - środa, kura w potrawce - piątek, Józek - sobota... a nie, to prywatne... szynka - niedziela, leniwe...
Gość I - Moment, a najkrótszy termin na co jest?
Kelnerka - Najkrótszy mamy na pyzy!... Ale skwarki trzeba mieć własne!
Gość I - A kiedy te pyzy?
Kelnerka - Jutro!
Gość I - Dobra, niech pani zapisze - poczekamy! Mamy namiot!
Gość III - A na razie może by pani tak ze trzy pięćdziesiątki podrzuciła?
Kelnerka - Bez zakąski nie podajemy!
Gość III - Kochana, a jak ja nie zakąszam, to co?
Kelnerka - To ja nie wiem... - to ja pójdę po kierownika...
Gość II - Niech pani nie idzie - może być z zakąską!
Kelnerka - Na zakąskę mogę zapisać na piątek!
Gość I - Nie - to z tego rezygnujemy!
Kelnerka - Z pyzów też?
Gość I - Nie - na pyzy czekamy!
Kelnerka - Proszę bardzo!... (odchodzi od stolika)...
Gość III - (oburzony) - Słuchajcie - co jest?! Pijesz dzisiaj, zakąszasz w piątek, mielony w czwartek, Józek w sobotę - o co tu chodzi?!
Gość I - Kochany, ty nie bądź taki dociekliwy, bo nam jeszcze przez ciebie termin na te pyzy przesuną!
Gość III - A dlaczego?
Gość II - No, może się na przykład okazać, że na te nasze pyzy jeszcze kartofle nie posadzone!...
Gość I - Jasne, albo że najpierw pyzy dla młodych małżeństw!...
Gość III - Nic nie rozumiem...
Gość I - Wiesz co?... To najpierw się porozglądaj, poprzypatruj, posłuchaj, onuce sobie przewiń...
Gość III - I wtedy zrozumiem?
Gość I - Nie! Ale na pewno czas ci szybciej zejdzie!...

17:45 TANGO DLA NIEOBECNEGO
Kolejny dzień kończy się.
Znów wokół krąg znanych gęb
Jakby wyjęty z gabinetu krzywych luster.
Za oknem gęstnieje mrok
I na parkiecie znów tłok,
A ciebie nie ma i wciąż twoje krzesło puste.
Gdzie w końcu los rzucił cię?
Czy kiedyś wrócisz - kto wie?
Próbuję wróżyć z kilku fusów na dnie szklanki,
Znak zapytania palcem
Kreślę na brudnym szkle,
Znów grają tango,
Wczoraj nasze - dziś nie!

Tak nieobecne jak ty,
A jednak ciągle tu,
To tango, które znów
W ruch wprawia ociężały tłum.
Choć wokół czuje się,
Wśród tytoniowych mgieł,
Konkretów gorzki sens
I faktów dokonanych mur.
Tylko dlaczego w twardym świecie konkretów,
Kiedy lirycznych odczuć
Winna wzrastać ranga,
Jak dowcip głupi
I nie z tego kabaretu,
Brzmi dzisiaj dla mnie zaproszenie
Do tanga!

Wodzirej podaje krok,
Po twarzach ślizga się wzrok.
Całkiem spokojnie piję chyba trzecią kawę.
Na nowo orkiestra gra,
Już wszyscy tańczą - a ja
Pilnuję krzesła jakbyś wrócić miał niebawem.
Być może zbliżasz już się,
Lecz kiedy wrócisz, kto wie
Czy będziesz tańczył w rytmie, w którym gra orkiestra?
Znak zapytania palcem
Kreślę znowu na szkle.
A tam znów tango,
Smutne tango pro me!

Tak nieobecne jak ty,
A jednak ciągle tu,
To tango, które znów
W ruch wprawia ociężały tłum.
A wokół czuje się,
Wśród tytoniowych mgieł,
Konkretów gorzki sens
I faktów dokonanych mur!
I sama nie wiem, czego w masie konkretów,
Kiedy lirycznych odczuć
Winna wzrastać ranga,
Jak dowcip głupi
I nie z tego kabaretu,
Brzmi dla mnie każde zaproszenie
Do tanga!

17:48

Gość II - Słuchajcie, strasznie zgłodniałem - może byśmy jednak coś zjedli?
Gość I - A mamy komu?... Znaczy... - marny co?
Gość II - Mieliśmy jeszcze przecież kawałek baleronu - może coś nam zostało?! Trzeba poszukać?...
Gość III - (wyjmując z tobołka kawałek sznurka) - Ostał nam się jeno sznur!...
Gość I - Wiesz co? Ty nam tu niekontrolowanego pesymizmu nie zasiewaj, dobrze?!... (wyjmując ze swojego tobołka niedopałek papierosa)... Kto mi tu wrzucił peta?
Gość II - Dobrze, że co nie wyrzucił!:
Gość II - Jasne - poza tym to nie jest żaden pet, tylko letko nadpalone "Marlboro"!
Gość II - Masz szczęście...
Gość I - Ale zapałek nie mam! Zresztą później sobie zapal...
Gość II - Kiedy?
Gość I - Jak będę wracał.
Gość II - To, my cię odprowadzimy!
Gość III - (grzebiąc w tobołku)... Moment... mam!... (wyciaga jajko)... No i co wy na to?
Gość I - (z podziwem) - No, no - ależ jajo!
Gość III - Nieprawda? Sam wybierałem! Delikatesowe!
Gość II - Chyba kurze?
Gość I - Kurze, ale duże! Dlatego się mówi - delikatesowe!... (do III-ciego)... Kochany,. muszę ci pogratulować tego jaja! To chyba od bojlera?
Gość II - Brojlera!
Gość I - Wszystko jedno - grunt, że duże jest!
Gość III - Słuchajcie - wy nic macie za grosz rozeznania! Brojlery to są kury, mięsne... takie kurze mamuty!
Gość II - A są?
Gość III - A co? Też już wyginęły?!
Gość I - Chwilę - mięsne, nie mięsne - ale jaja chyba znoszą?
Gość III - Znoszą, nawet ze stoickim spokojem - ale rzadko.
Gość I - Niech będzie rzadko, grunt, że jaja dorodne - i dlatego właśnie mówię, że najlepsze są od bojlerów!
Gość II - Brojlerów! A w ogóle według mnie najlepsze jaja są od Wierdzielowej!
Gość III - A co to za rasa?
Gość II - Biała! Podmiejska! Szkoda, że nie znacie! Jakaż to czyta kobieta, kury zadbane, koguty muskularne - w ogóle duża kultura... rolna!
Gość I - Tez znam taką - ta-ma-same-zbuki!
Gość III - Co, z Japonii paczki dostajesz?
Gość I - Nie - z Karczmisk mi przywozi. A to jajo od kogo?
Gość III - Nie wiem - chyba też od kury. W bramie po ciemku kupowałem.
Gość I - Dużo dałeś?
Gość III - Sporo!... Klubowe", paczkę zapałek i ogórek.
Gość II - Rzeczywiście sporo... chociaż jeden mój znajomy właśnie za "Klubowe" dał dwa jajka, dziesięć landrynek. zeszyt nutowy i ołówek...
Gość I - Nic dziwnego, kochany - ceny się zmieniają! Mój znajomy dwa tygodnie temu za baterie R-14 dał pół kilo kaszy manny i margarynę, i dostał trzy "Carmeny" reszty, a przedwczoraj już musiał dać kilo kaszy, margarynę, cebularza i czapkę... mu ukradli!...
Gość II - To sporo przepłacił!... (do III-ciego) - ale ty chyba nie przepłaciłeś... jajko wygląda dobrze, pieczątkę nawet ma!
Gość I - Musi mieć! Kontrola techniczna! Chodzi o to czy jajo jest świeże! Jak świeże, to się właśnie stawia pieczątkę...
Gość II - A jak nieświeże?
Gość I - To czuć!
Gość II - Tego nie czuć! Szkoda, że tylko jedno mamy...
Gość I - Ciesz się, że w ogóle mamy!...
Gość III - Cieszę się..!
Gość II - Popatrz - a kiedyś jaj było bez liku! Pamiętam jak w domu rodzinnym tradycyjnie co roku robiliśmy pisanki! Wrzucało się jaja do łupin po cebuli...
Gość III - Zaraz... to już wtedy nie stać was było na całą?!
Gość II - Stać - tylko że od cebuli one nabierały odpowiedniego... tego... kolorytu! Potem się na nich drapało wzorki, pociągało woskiem i układało na reprezentacyjnym talerzu!...
Gość I - Tak tradycyjnie?
Gość II - Nie - tak żeby nie pospadały!
Gość I - Zmyślnie...
Gość II - Tak... a potem wuj odnosił wszystko do "Cepelii", inkasował należność...
Gość III - I co?
Gość II - I kupował następną kopę jaj!
Gość I - Rozumiem... - i znów całą rodziną zasiadaliście przy stole, i tradycyjnie robiliście pisanki?
Gość II - Nie - ajerkoniak!
Gość I - No, niby to też twórczość ludowa - folk-spirituels to się chyba nazywa... nieważne... (pokazując na jajko)... trzeba by je ugotować...
Gość II - Właściwie to trochę szkoda - może by się coś z niego wykluło...?
Gość I - Cicho, gdzie jest prymus?
Gość III - Prymus jest, ale nie zatankowany - PZU nie opłaciliśmy!
Gość I - To może tutaj w kuchni nam pozwolą... (do II-giego)... Słuchaj, my pójdziemy gotować jajko a ty zostań...
Gość II - Pilnować stolika?
Gość I - Jakiego stolika? Tobołów pilnuj! Stolika ci przecież nikt nie ukradnie!... Idziemy!

17:50 BALLADA PRZY BARZE


Każde bistro jednak ma jakowyś czar,
Jakiś urok, kto nie przeżył - nie uwierzy!
Człowiek lewą ręką oprze się o bar
Aby prawa miała rozmach jak należy!

Potem mały łyk i oddech, i - "STO LAT..!"
Niech nam żyje, niech nam nigdy nie zagaśnie!
Potem buźka - a potem buźką w blat, -
Lub w półmisek, który kelner podał właśnie!
Bo przecież każdy ma gdzieś w duszy takie coś,
Co mu gra, ciągle gra!
Jak strażacka syrena, jak fortepian Szopena
W rytmie "nie", lub w rytmie "tak"!
Gdy na wielkim proscenium
Nad spektaklem wre praca,
W którym masz swoją rolę clowna albo pajaca,
Bez pytania wstawiony
W schemat faktów i zdarzeń,
Nic dziwnego, że czasem
Musisz usiąść przy barze!

Z wysokiego stołka inny widzisz świat,
Masz swą porcję adoracji i uznania.
Barman zawsze cię zapyta co byś chciał,
A ty czujesz się znów panem swego zdania!
Tu nie trzeba deklaracji, wielkich słów,
Tutaj szybko każdy staje ci się bliski.
Cóż, że ma odmienny pogląd ten czy ów,
Lecz górala jednakowo żal nam wszystkim!

Bo przecież każdy ma gdzieś w duszy takie coś,
Co mu gra, ciągle gra!
Jak strażacka syrena, jak fortepian Szopena
W rytmie "nie", lub w rytmie "tak"!
Gdy na wielkim proscenium
Nad spektaklem wre praca,
W którym masz swoją rolę clowna albo pajaca,
Bez pytania wstawiony
W schemat faktów i zdarzeń,
Nic dziwnego, że czasem
Musisz usiąść przy barze!

Tu mniej czujesz, że kopniaka dał ci los,
Zwłaszcza wtedy, gdy cię senność wreszcie zmoże,
Gdy z sąsiadem, co w d-molu daje głos,
Prześnisz chwile o potędze i honorze!
Tu realny się wydaje każdy plan, .
Szlakiem zwycięstw każda droga, którą wskażesz.
Podświadomość ci podsuwa tysiąc szans
W innym świecie, przy obskurnym, brudnym barze!

Bo przecież każdy ma gdzieś w duszy takie coś,
Co mu gra, ciągle gra!
Jak strażacka syrena, jak fortepian Szopena
W rytmie "nie", lub w rytmie "tak"!
Gdy na wielkim proscenium
Nad spektaklem wre praca,
W którym masz swoją rolę clowna albo pajaca,
Bez pytania wstawiony
W schemat faktów i zdarzeń,
Nic dziwnego, że czasem
Musisz usiąść przy barze!

17:55

W wahadłowych drzwiach kuchennych pojawiają się Gość I-szy i Gość III-ci. Gość III-ci niesie na talerzu jajko.

Gość I - Ostrożnie... ostrożnie...
Gość II - Strasznie długo was nie było, już się niepokoiłem!
Gość I - Kochany, z kucharzem trzeba było sprawę obgadać, węgiel załatwić, wody nałapać - to nam i zeszło. Najważniejsze, że jajeczko jest.
Gość III - (siadając przy stoliku) - Chyba już podstygło - obłupiam!
Gość I - Dobra, a ja się rozejrzę za chlebem...
Gość II - A tarta bułka może by?
Gość I - Jaka tarta bułka?
Gość II - (wstając) - O ta na taborecie!
Gość I - Boże kochany, siadłeś na moje słone paluchy!!!
Gość II - Przepraszam, nie wiedziałem, że słone! Ale chyba nic mi nie będzie.
Gość I - A co ci ma być?!
Gość II - Nie wiem - ale podobno sól żre!
Gość I - Sól się żre! Z paluchami na przykład, ślepoto! Ty wiesz, co ja za nie dałem!
Gość II - Nie wiem, ale pewnie przepłaciłeś?
Gość I - Pewnie! A teraz to się tym tylko mogę popudrować!!!
Gość II - Coś ty - tartą bułką? Krosty będziesz miał!...
Gość III - Słuchajcie, obłupałem! Możemy dzielić!
Gość I - Możemy, ale jak?
Gość II - Może tak, żeby było sprawiedliwie?
Gość I - No, można i tak... a może są inne propozycje?
Gość II - Można według zasług...
Gość I - O właśnie! Gdzie jest nóż?
Gość III - Chwilę, ale według jakich zasług?
Gość I - Nieważne, grunt że podstawa do dzielenia jest! Najpierw się podzieli, a potem się ustali według jakich!
Gość II - Słuchaj, ale w ten sposób to my się chyba bardzo cofamy?
Gość I - Słuchaj, a nie lepiej powiedzieć - wracamy? Albo - kontynuujemy? Albo jeszcze lepiej - idziemy naprzód?!
Gość II - O co ci chodzi?
Gość I - Nieważne - myśl lepiej jak to dzielić?
Gość III - A może według tych... równoleżników?
Gość I - Wiesz co? Ty nie rób sobie jaja z globusa... z jaja globusa! Widzisz jakieś podobieństwo?!
Gość III - No przecież też okrągłe...
Gość I - Tak? A wyobrażasz sobie co by się porobiło, gdyby Ziemia się zrobiła - (pokazując na jajko) - o taka?! Ty wiesz, ile by się trzeba było przyzwyczajać?
Gość III - Do czego?
Gość I - Do odległości! Ty wiesz, jak by nas w pionie wyciągnęło?
Gość III - Na razie jesteśmy w poziomie i jakoś nikt nas nie wyciąga...
Gość I - Nie przerywaj jak tłumacze... jak tłumaczę! Kochany, wyobraź sobie, że do takiego Gdańska trzy albo cztery dni byś jechał!
Gość III - A po co ja mam jeździć do Gdańska?
Gość II - Wiesz co, to nie jest zły pomysł z takim dzieleniem jak on mówi...
Gość I - Można spróbować... (pokazując na jajku)... pociągnęło by się na przykład tędy...
Gość II - Tu omiń...
Gość I - Pewnie... i potem dookoła... (do II-giego) - i to by było dla ciebie... potem tędy...
Gość III - A o, czego omijasz?
Gość I - Bo tu gorąco!
Gość III - Przecież przestygło!
Gość I - Tutaj?
Gość III - A gdzie ty masz palec?... (zaglądając)... Rzeczywiście, nieee - tu jeszcze ciepło!
Gość II - Bo tu blisko żółtka!
Gość I - Cicho!... I dalej dookoła... i to by było dla mnie...
Gość III - Zaraz... to dla mnie już nic nie zostaje?!
Gość I - Jak - nic? Cała Antarktyda, kochany!
Gość III - Nie, nie zgadzam się! Czuje się wykolegowany terytorialnie!
Gość I - A jeść chcesz?
Gość III - A co to ma wspólnego?
Gość I - Nic, tak pytam...
Gość III - Pewnie, że chcę! I dlatego na Antarktydę się nie zgadzam!
Gość II - Słuchaj - to może jednak podzielimy wzdłuż, tradycyjnie...
Gość I - Po południkach?
Gość II - Nie, po ćwiartce!
Gość I - To będziemy mieli jedną za dużo!
Gość II - I bardzo dobrze!
Gość I - Rzeczywiście - będzie nadwyżka, można ją wymienić albo sprzedać gdzieś dalej...
Gość III - A kto będzie chętny na ćwiartkę jajka
Gość I - Spokojnie, znajdzie. się taki co będzie chętny, a poza tym sprzedawać trzeba, nie czytałeś?
Gość III - Ale przecież będziemy głodniejsi o jedną ćwiartkę! Gdyby tych ćwiartek było więcej, to rozumiem!
Gość I - Nic nie rozumiesz! Ćwiartek może być więcej, bo możemy zakupić kurę.
Gość II - Tak jest - albo dwie!
Gość III - Ale przecież to się nie opłaci!
Gość I - Ale kupować trzeba! Jest sprzedaż - musi być kupno! Eksport - import - dajesz - kupujesz - bierzesz - oddajesz - patrzysz - nic nie masz... rozumiesz?
Gość III - Nic nie rozumiem!
Gość I - Wiem, po co ja pytam! Dawajcie nóż - dzielimy!... (dzieląc jajka)... To dla ciebie... to dla ciebie... to dla mnie... a to na eksport... - smacznego!
Gość III - Dziękuję!
Gość I - Nie ma za co!
Gość III - Wiem - tak mi się wypsnęło..!

18:00 PRZEMIANY

Babcia Klozetowa podchodzi do lady szatni.

Babcia - No i co, panie Krzysiu?
Szatniarz - Sama pani widzi, o, pani Karolino! Nowa miotła i już nowe porządki! Ja - do szatni! Ja - fordanser! Przecież w ten sposób nie jestem na swoim miejscu!
Babcia - Panie Krzysiu, spokojnie, nie na swoim miejscu to jest kupa!
Szatniarz - (zdegustowany) - Jak to - kupa?
Babcia - Kupa ludzi! I wcale nie narzekają! Źle pan tu nie będziesz miał! Ja też na początku czułam się niepewnie .. (z rozmarzeniem)... ale później!... Kochany, jakie ja miałam toalety, jacy ludzie u mnie bywali, jakie napisy ścierałam!...
Szatniarz - A zacytować pani może?
Babcia - Mogę... znaczy - nie mogę! Jak przejdę na emeryturę to panu zacytuję!
Szatniarz - Pani Karolino, pani to ma i biznes, i wspomnienia, a w szatni to co ja będę miał?
Babcia - Spokojnie! Pan Józio co tu był przez trzydzieści lat - ten by panu opowiedział co miał! Na początku to on tu wieszał głównie kufajki, unrrowskie płaszcze i plakaty o współzawodnictwie pracy! I brał po dwadzieścia groszy! Potem się szybko zaczęło zmieniać - kufajek było mniej, przybyły prochowce, samodziały, potem lodeny, ortaliony i wreszcie pierwsze futro!
Szatniarz - Nic dziwnego - kraj się szybko rozwijał!
Babcia - Jeszcze nawet szybciej! Kochany, trzydzieści kilka lat między kufajką a pierwszym futrem, to prawie błyskawicznie! U Darwina między futrem a pierwszą kufajką kilkadziesiąt tysięcy lat musiało minąć!
Szatniarz - To jest argument!... Że też dotąd nikt na to nie wpadł!
Babcia - A u mnie też się zmieniło! Na początku było jak za - excuse me - stodołą, później już trochę kulturalniej, co najmniej jak za "Domem Chłopa", a dalej to już pełnia cywilizacji w nowych stylach - neonizm, gdzieniegdzie bidetmajer, tylko malarstwo naścienne zostało jak dawniej!
Szatniarz - No - ale główna ewolucja była!
Babcia - A jak! Szybko wyodrębniło się grono stałych bywalców, co to lubili wpaść na dłużej, prasę przeczytać - siedem tygodników prenumerowałam, o dziennikach nie wspomnę! Zasługi w upowszechnianiu prasy miałam lepsze niż ten... za przeproszeniem - PUPiK!
Szatniarz - Który?
Babcia - "RUCH"! Kawał historii, panie Krzysiu!
Szatniarz - Pani Karolino, a ten pan Józef, już przy futrach, ile brał od sztuki?
Babcia - On nie brał - klienci sami dawali! On miał regulaminową tabliczkę - "SZATNIA OBOWIĄZKOWA, PŁATNA 5 ZŁOTYCH" i dopisał pod spodem - "A TWOJA OPŁATA WYRAZEM TWOJEJ NOWEJ POZYCJI"! Kochany - jakie tu pule były! Pan Józio szybko zamiast talerzyka srebrną tackę sobie na ladzie postawił i do roboty też "Ladą" przyjeżdżał!
Szatniarz - No, wtedy ludzie mieli nowobogackie kompleksy!
Babcia - A teraz nie mają? Panie Krzysiu - trochę znajomości psychologii, trochę podejścia, "Marlborasy" po trzysta, "Carmeniki" po sto pięćdziesiąt i poleci, panie Krzysiu, jak trzeba!
Szatniarz - Ale ja widzę, pani Karolino, że pani też niezbyt dzisiaj zadowolona! Co, frekwencja nawala?
Babcia - To nie to!
Szatniarz - A co - może ta nowo wstawiona palma?
Babcia - Kochany - pan myśli, że po to palmę wstawili, żeby mnie interes zamknąć? To się już nie da - klienci przyzwyczajeni, pod palmę nie pójdą, poza tym nie ten klimat!
Szatniarz - To ja już sam nie wiem o co pani chodzi? Na stanowisku się przecież pani utrzymała...
Babcia - O, właśnie dlatego! Trzydzieści siedem lat na jednym stanowisku to chyba wystarczy, panie Krzysiu, nie?!
Szatniarz - No, nie wszystkim! Znam kilku takich...
Babcia - A mnie wystarczy! Teraz by się człowiek chciał sprawdzić na przykład w szołbiznesie, w striptasie - ale nie można!
Szatniarz - Dlaczego?
Babcia - Nie słyszał pan? Na odprawie pan nie był?! Pan Ajent mnie nie widzi!
Szatniarz - Może wzrok ma słaby? U ajentów to się często zdarza!
Babcia - To niech się dłużej przyjrzy! Pochodzenie mam bez zarzutu, rodzina porządna, trzy dyplomy uznania, dwa skończone kursy - damski i męski, jeden język obcy obowiązkowy - to jeszcze mu mało?!
Szatniarz - Nie wiem... ale nie wstydziłaby się pani w tym striptasie pokazywać?
Babcia - A czego? Mnie golizna nie pierwszyzna! Człowiek by się tylko trochę ogarnął...
Szatniarz - I odprasował...
Babcia - Po co? Przecież bez ubrania się występuje!
Szatniarz - Właśnie dlatego mówię...
Babcia - Panie Krzysiu - nieważne szczegóły! Dobry pseudonim, trochę muzyki, przyćmione światła - i już jest striptas-show! I do emerytury by się trochę dorobiło... ale nie można! Młodszą to by widział! Trudno - poczekam!
Szatniarz - I co pani zrobi, pani Karolino?
Babcia - Co zrobię? Ja mu jeszcze pokażę!

18:05

Gość I-szy rozgląda się po całym lokalu.
Gość II - Czego ty się tak rozglądasz? Czekasz na kogoś?
Gość I - Na pyzy czekam! A tak w ogóle to chcę się zorientować jaka to kategoria!
Gość II - Wygląda na mieszaną... (rozglądając się)... szafa grająca jest chyba kategorii "Lux", ajent chyba kategorii "Sss... .. (do III-ciego)... nie?
Gość III - Nie wiem... mnie kategoria nie interesuje! Kiedyś próbowałem trochę w lekkośredniej. Bardzo przyjemna rozrywka - zęby mi wybili...
Gość II - Poważnie? Pokaż!
Gość III - Aaaa..!
Gość II - Rzeczywiście, same opieńki ci zostały!...
Gość I - Słuchajcie, kiedyś musiał to być jednak luksusowy lokal... popatrzcie tylko na ten obrus...
Gość II - Na co? Plamy są.
Gość I - Ale po czym?
Gość III - Ta to na pewno po fasolce po brytanku...
Gość I - Zaraz - po fasolce, czy po brytanku?! Obrzydlistwo!...
Gość III - Po fasolce po bry... po bratanku?... nie... no, po takiej fasolce z prytą pomidorową! Na koszuli miałem kiedyś taką samą plamę, to wiem!
Gość II - Ty nie bądź taki pewny! A może ta na przykład jest po homarach w tomatnom juicu?
Gość III - Po fasolce! Tak samo się klei jak na koszuli!
Gość I - Kochani, nieważne po czym jest - ważne, że to w ogóle kiedyś było!
Gość III - Podobnie jak koszule...
Gość I - Właśnie!... (pokazując inną plamę)... A na tą sobie popatrzcie!...
Gość III - Ta wygląda jak po tatarze...
Gość I - Możliwe, w końcu nie wszystkim nacjom jedzenie nożem i widelcem wychodzi!
Gość II - Jasne, jeden mój znajomy zjadl kiedyś rybę nożem i widelcem, i nogę sobie złamał!
Gość III - Dlaczego?
Gość II - Bo było ślisko i nie posypali!
Gość III - Nie rozumiem...
Gość I - Cicho! Popatrzcie lepiej tutaj! Był barszczyk?
Gość II - Był.
Gość I - Był schabowy?
Gość II - Był... i do tego mizeria! I frytki!
Gość I - Tak jest - a na przystawkę tymbaliki drobiowe!...
Gość III - I piwo!... (wąchając plamę)... "Okocim"! Półlitrowy!
Gość I - Ależ my mamy pamięć!
Gość III - Ale też niezły niechluj musiał tu jeść!
Gość I - Ale co zjadł to jego!
Gość II - Oczywiście, i jeszcze do tego jak miał podane - szybko, grzecznie, pełny vice-wersal! Można było przyjść i przynajmniej po stolikach popatrzeć... a teraz niektórych rzeczy może już się nigdy nie zobaczy!
Gość I - Nic nie wiadomo! Spróbuj ty sobie wyobrazić taki obrazek - wchodzisz do wytwornego lokalu...
Gość II - Ciężko sobie wyobrazić...
Gość I - Ale spróbuj!
Gość II - Dobra! Sam wchodzę?
Gość III - Możesz ze mną jako twoim gościem!
Gość II - Mogę i z tobą - przecież on to mówi na niby!
Gość I - Oczywiście! Więc wchodzisz, a tam przyćmione światła, dyskretna muzyka, miła woń...
Gość II - Może won?!
Gość I - Przecież to na niby! Siadasz przy stoliku, a za kotary już czeka ON - kelner przez duże "K"!
Gość II - A nie może być kelnerka?
Gość I - A czego?
Gość II - Bezpieczniej bym się czuł!
Gość I - Spokojnie, nic ci nie grozi! Więc siadasz...
Gość II - Już siedzę od pięciu minut!
Gość I - Skąd, to by było za długo! Dopiero teraz siadasz, jak zwykle śnieżnobiałą serwetą wycierasz sobie czoło i szyję, a sztućce w róg obrusa...
Gość II - A nogi?
Gość I - Nieee, nogi przy wejściu - kulturalnie! A on już jest przy tobie!
Gość II - I na mnie z pyskiem?
Gość I - Absolutnie, po prostu zjawia się i czeka na zamówienie!
Gość II - (ironicznie) - A co ja mogę u niego zamówić?
Gość III - Pyzy możesz!
Gość I - Zamknij się! W tym wic, że wszystko możesz zamówić - na przykład coś ala Nelson możesz...
Gość II - Tak, pewnie nawet podwójny - i on mi go założy?!
Gość I - Nic ci nie założy! Po prostu ci przyniesie!
Gość II - Nie wygłupiaj się! I ja będę mógł to zjeść?!
Gość I - No nie, zjeść nie będziesz mógł, bo to będą makiety - jak to w muzeum!
Gość II - W jakim muzeum?
Gość I - W Muzeum Gastronomii, a raczej w Skansenie Gastronomii! Pełny profil muzealny, wyobraź sobie - pawilon dystrybucyjno-pokazowy, pawilon ekspozycyjny, czyli wystawowy, sala kultywowania obrzędów stołowych galeria sztućców i zastawy, galeria barowa itp., itp. - oraz część hodowlana!
Gość III - To takie coś ma być?
Gość I - Na pewno będzie! Przecież jakoś trzeba ocalić od zapomnienia narodowe kulinaria!
Gość III - Dobry wymysł!
Gość I - Oczywiście, że dobry! Wyobraźcie sobie przestronne sale, zwiedzający w kapciach, pod ścianami przeszklone lady chłodnicze napisy - "NIE ŚLINIĆ SIĘ", "NIE ZJADAĆ EKSPONATÓW", podchodzisz do takiej lady, a tu eksponat i wywieszka - "KIEŁBASA ZWYCZAJNA. ROK I958. 26 ZŁOTYCH KILO. REGION LUBELSKI"!
Gość II - Niesamowite...
Gość I - Tak! Albo - "KABANOS. WĘDLINA NIEGDYŚ GROMADNIE WYSTĘPUJĄCA NA TERENIE CAŁEGO KRAJU. OBECNIE SPOTYKANA TYLKO W DZIELNICACH CENTRALNYCH I WILLOWYCH. POD ŚCISŁĄ OCHRONĄ"!
Gość III - Tak jest, w telewizji też pewnie by były anonse, na przykład - "Dziś w salach Muzeum Gastronomii kolejna ekspozycja z cyklu - ŚLEDŹ PO JAPOŃSKU"...
Gość III - Tak - albo biennale "POTRAWY Z JAJ"...
Gość II - Tak, i przez dwa dni oglądasz na twardo, na miękko, sadzone, na boczku...
Gość III - Albo na wznak!
Gość II - Nie jadłem!
Gość III - To to samo co na boczku, tylko się łatwiej zakrztusić!
Gość I - To nie wszystko! Kochani - obok muzeum wybiegi dla zwierząt! Podchodzisz - jest napis: "ŚWINIA", pod spodem to samo po łacinie historyczny wykaz potraw i przetworów oraz mapka w jakich regionach jeszcze czasami występuje!
Gość III - Dobre by było takie muzeum... skończyłyby się głupie pytania w rodzaju - "A kiedy ty ostatni raz salceson widziałeś?"...
Gość II - Pewnie - pokazałoby się bilet z muzeum i z głowy!
Gość III - Ale takie muzeum trzeba by było bardzo szybko organizować!
Gość I - Bez przesady, jeszcze trochę...
Gość III - Tak, jeszcze trochę i może się okazać, że eksponatów to nam tylko na izbę pamięci wystarczy!
Gość III - Spokojnie, nie takie rzeczy były odtwarzane! Są przecież przykłady! Kochani, jeżeli w Polsce fach złotników i dzwonników nie zaginął to i kilku kucharzy i paru masarzy się znajdzie!
Gość III - Boże jak zgłodniałem! Może te pyzy już są?
Gość I - Dopiero jutro mają być!
Gość II - (wstając) - Trzeba sprawdzić! Pójdę się trochę rozejrzeć po kuchni!

18:10 WIEK XXI
Jeszcze tylko lat dwadzieścia i parę,
Jeszcze tylko kilka grubych kalendarzy,
Kilka życzeń spóźnionych jak stary zegarek,
Kilka potknięć, co się przecież muszą zdarzyć!

Załatwimy moc społecznych interesów,
Wiele nazwisk zejdzie jeszcze z głównych wierszy,
Jeszcze sobie pożyjemy bez pośpiechu i bez stresów,
Zanim przyjdzie pełen przemian
Wiek XXI-szy!

Opanują nas miksery, kontenery, komputery,
Cud-technika wkroczy w miasta
I pod strzechy kurnej chaty.
Każdy będzie umyślnego miał
Robota do roboty.
I w ogóle życie nam ułatwią automaty!

Wrzucisz w szparę automatu
Kilka monet obiegowych,
Kiedy głód ci zmieni wyraz fizjonomii.
Kwestia tylko czy otrzymasz
Krwisty befsztyk w sosie własnym,
Czy też bilet do Muzeum Gastronomii!

Wrzuć monetę! Wrzuć monetę!

W dzień powszedni dla rozrywki
Popracujesz godzin parę,
A w świątecznym, za Bóg zapłać,
Manna będzie spadać z nieba.
I komórki szczerozłote
Powymienia się na szare,
Bo już dzisiaj głównie szarych nam potrzeba!

Stopa jeszcze nam podrośnie,
Wokół wszystko się pozmienia.
Według potrzeb weźmiesz
Nic nie płacąc w kasie.
Środowisko - jeśli będzie,
Się uchroni od zniszczenia.
Więcej wody będzie w rzekach,
A mniej w prasie!

Wrzuć monetę! Wrzuć monetę!

Nowy przemysł nas jak zwykle
I upiększy, i odzieje.
Buble będą traktowane tak jak buble,
Nie jak nowość.
Będą proszki dla przezornych,
By zależnie skąd wiatr wieje,
Lżej niż dzisiaj mogli zmieniać osobowość!

Życie gładko się potoczy,
Urealnią się marzenia,
Do historii dziejów wpisze się przedpłaty.
I mamony mieć będziemy
Pod dostatkiem po kieszeniach,
A żebrać będą już tylko automaty!

Wrzuć monetę! Wrzuć monetę!

Jeszcze tylko lat dwadzieścia i parę,
Jeszcze tylko kilka grubych kalendarzy,
Kilka życzeń spóźnionych jak stary zegarek
I znów sobie będzie można
Pomarzyć.
18:15

Od strony kuchni słychać głośny łomot, hałas spadającej blaszanej pokrywy, krzyk i głośny szum wylewającej się na podłogę wody.

Gość III - (wpatrzony w karty) - Coś się pewnie zawaliło...
Gość I - Możliwe... ciągle coś nam się wali...
Gość III - A może to, nie daj Boże, pyzy wykipiały?...
Gość I - Dowiemy się... moment... to jak ty tak... to ja jeszcze dokładam... czapkę!
Gość III - Taaak?... To ja dokładam but... i przebijam lornetką!
Gość I - A na cholerę mi twoja lornetka?! Myślisz, że w powiększeniu zobaczę coś innego niż jest? Onucami przebij mądralo!
Gość III - Pewnie, że przebiję - mam zapasowe... i mam kartę!
Z drzwi prowadzących do kuchni wychodzi, niewidoczny dla obu grających, Gość II-gi, ociekający od stóp do głów jakąś cieczą. Wolno podchodzi do stolika.
Gość I - (patrząc cały czas w swoje karty) - Zagrywasz!
Gość III - (pociągając nosem) - Oj, nieładnie mi tu pachnie... czekam!
Gość I - No... rzeczywiście coś czuć... fuj!... Wszedłem w ciemno!...
Gość III - Może to ten jego lis?... A może ty rzeczywiście wszedłeś w coś po ciemku?...
Gość II - Macie ręcznik?
Gość I - A stało się coś?
Gość II - Nic!
Gość I - To o co chodzi?... (podnosząc oczy)... O rany boskie! Jak ty wyglądasz?!
Gość III - Właśnie! I jak ty pięknie pachniesz! Zeza można dostać!
Gość I - Fuj! Przebierz się!
Gość II - Za kogo?
Gość III - Najprościej by ci było za skunksa!...
Gość I - Cicho! W byle co się przebierz, bo zapalenia płuc dostaniesz.
Gość II - Jak dostanę? Przecież kartek nie mam... co ja mówię...
Gość III - (ostentacyjnie pociągając nosem) - O Boże...!
Gość II - (przebierając się) - Słucham!
Gość III - To nie do ciebie!... (do I-szego)... Słuchaj, może by go czymś odwonić?
Gość I - A masz czym?
Gość III - Mam trochę wody "Brutal"...
Gość I - Tak, i jak się wszystko zmiesza to razem wyjdzie "Brudal", i jeszcze nas z lokalu wygonią!... (do II-giego)... Wiesz co - ustaw ty się bardziej z wiatrem!
Gość II - A skąd teraz wieje?
Gość I - Nie pytaj się głupio - głowę sobie lepiej wytrzyj! Tu masz ręcznik.
Gość II - To jest ręcznik?
Gość I - Teraz to jest ręcznik!
Gość II - A co to było przedtem?
Gość I - Też szmata - nie widzisz? Zaraz... a spodnie zapasowe masz?
Gość II - Nie, wymieniłem na koszulę!
Gość III - No, koszuli od dołu nie założysz - chyba, że z krawatem!
Gość II - Nie noszę krawata! Czyrak mi się od tego kiedyś zrobił!
Gość III - Gdzie?
Gość II - W Zakopanem.
Gość I - Nieee - z krawatem to by była pornografia! Na razie możesz być bez, a te rozwieś żeby przeschły... (biorąc marynarkę II-giego)... zaraz, a marynarkę czego masz suchą?
Gość II - Bo nie brałem jej ze sobą - zresztą dobrze, bo to pamiątkowa marynarka! Ojciec jeszcze w niej chodził!
Gość III - Gdzie?
Gość II - Po wsiach - pogadanki o spółdzielniach produkcyjnych wygłaszał, zachęcał do wstępowania...
Gość III - A czego ona taka na łokciach wytarta?
Gość II - Od czołgania! Przecież jakoś wracać musiał!
Gość III - A spodnie też masz z ojca?
Gość II - Też...
Gość III - To ojciec teraz w czym chodzi?
Gość II - Teraz już nie chodzi - przecież teraz są PGR-y!
Gość III - Nic nie rozumiem...
Gość I - Wiemy - i przestań się zajmować rolnictwem! A w ogóle co tam w tej kuchni się stało?
Gość II - Nic, wszedłem, patrzę - a tam kocioł...
Gość III - Poważnie? A tu było spokojnie...
Gość I - Uspokój się!... I co?
Gość II - I chciałem zajrzeć czy może w nim są pyzy! Podniosłem pokrywę, noga mnie się omskła z krzesła, złapałem za burtę i dalej nie pamiętam...
Gość III - Zaraz... to ten kocioł tak wysoko stał, że musiałeś krzesło przystawiać?
Gość I - Ty, czego ty się jego czepiasz?! Oczu nie masz?! Kocioł stał normalnie, a krzesło przystawić musiał żeby zajrzeć! Kurduple w społeczeństwie też są bardzo potrzebne! Telewizji nie oglądasz?
Gość III - Nie rozu...
Gość I - Wiem!... Ja zwariuję z tym tłumokiem!... (do II-giego)... Słuchaj, a było coś w kotle?
Gość II - (pokazując na siebie) - No właśnie to było!
Gość I - Obrzydlistwo!...
Gość III - Dziwne - takie są kłopoty, a tutaj tyle pomyj nazbierali!
Gość II - A skąd wiesz, że to były pomyje?
Gość III A co mogło być? Zupek regeneracyjnych już się przecież nie wydaje! Poza tym nos mam!
Gość I - Nieważne, grunt, kochany, że cało z tego wyszedłeś! Teraz usiądź sobie bardziej na zawietrznej - fuj - susz się, a my dokończymy pulę!...
Gość II - Słuchajcie, ale przecież nie wypada mi tak siedzieć bez spodni! Ani szafy zapuścić, ani zatańczyć... - źle się czuję!
Gość III - Za to my ciebie dobrze czujemy!
Gość I - Cicho! A dlaczego nie wypada? Czym się masz krępować? Teraz o wszystko trudno - ludzie rozumieją!
Gość II - Myślisz?
Gość I - Oczywiście - a poza tym zupełnie dobrze wyglądasz!... (do III-ciego)... Dobrze wygląda, nie?
Gość III - Dobrze - zeza można dostać...
Gość II - I uważasz, że zatańczyć też mogę.
Gość I - A czego nie! Kochany - śmiało! Tylko się ostrożnie kłaniaj, bo wiesz... gumka...!
Gość II - No, jak tak - to idę!
Gość I - Zaraz! Gdzie?! Boże, jacy się teraz ludzie zrobili łatwowierni! We wszystko uwierzył! Kochany - ty myśl trochę!
Gość II - No przecież powiedziałeś?...
Gość I - I co?! We wszystko co słyszysz to masz zaraz wierzyć?! Ty, kochany, w ten sposób karierę jeszcze zrobisz! W gaciach po lokalu będzie latał i będzie przekonany, że tak ma być! A spodnie biali ludzie tysiąc lat temu wymyślili!
Gość II - Nic nie rozumiem...
Gość I - Widzisz!... (pokazując na III-ciego)... Od niego się pewnie zaraziłeś! Zabieraj te szarawary i przemknij się z powrotem do kuchni! Może jeszcze nie ostygła to ci szybciej wyschną!

18:17 BAR WSPOMNIEŃ
Gdy biegną dni, małe, zwykłe dni
Jak kukiełkowy film.
Wtedy właśnie pod ten bar
Przychodzę znów,
Bo wiem,
Wiem, że znajdę tu
Znów kilka wspomnień, kilka snów
Zagubionych dawniej gdzieś w natłoku chwil!

Wspomnieniem jest tutaj wszystko.
Wspomnieniem jest nawet barmana cień.
Wśród mrocznych lamp
Czas zatrzymał się
I tak jak kiedyś, dziwny pan
na pianinie wszystkim znów
Tango gra!

A tam -
Za drzwiami
Korkociąg
Codziennych wydarzeń,
Dni wściekłych
I szarych
Osacza się sfora.
Jak walec parowy
W realnym wymiarze,
Realne twe "dzisiaj"
Już toczy się wczoraj.
A wczoraj -
Co wczoraj?
Jak worek rozpruta
Świadomość!
Wciąż w pędzie!
Wciąż w pędzie!
A tutaj?

Wspomnieniem jest tutaj wszystko,
Wspomnieniem jest śmieszny barmana cień.
Minionych dni
Tu nie znalazł czas.
Może zapomniał, że ktoś ma
Gdzieś ukryty taki swój mały bar!

Są takie dni, małe, zwykłe dni
Złączone w długi film,
Gdy myślami w przeszły czas
Uciekam znów.
Wśród mrocznych lamp
Drzemie stary bar,
A na pianinie dziwny pan
Z pustą twarzą
Tango wciąż to samo gra!
18:20

Wchodzi Ajent.

Ajent - Czy ktoś z państwa czeka na pyzy?!
Gość I - Dowcipas - kto by czekał na pyzy?... Boże kochany, moment!... My czekamy!!!
Ajent - Tak? To przykro mi, ale pyzy są opóźnione o dwa dni! Opóźnienie może się zwiększyć!
Gość I - Chwileczkę - to może same kartofle są?
Ajent - Jak by były kartofle, to mąkę by się jakoś pożyczyło!
Gość I - Zaraz... a na kartki coś u pana można dostać?
Ajent - Można! Zależy od kogo macie kartkę!
Gość I - Normalne mamy...
Ajent - Normalne to sobie możecie... zrealizować gdzie indziej!
Gość I - Rozumiem! Moment! Panie Agent... pardon... panie Ajent, a może byśmy tak... (zaczyna mówić na ucho)...
Ajent - Nieee, panie, przecież to jest zupełnie inna pula!...
Gość I - Wiem, co ja nietutejszy? Ale zawsze jest przecież jakieś wyjście - zgaduj- zgadula w czyjej ręce czyja pula - i można osiągnąć porozumienie, nie?
Ajent - Można!
Gość I - Tak myślałem! Kochany... (mówi Ajentowi na ucho)...
Ajent - A ładny ten lis?
Gość I - Kochany, wspaniały... (mówi na ucho)...
Ajent - No pewnie, że żona by się ucieszyła! Lis to jest lis!
Gość I - Tak myślałem, więc... (mówi na ucho)... ma pan coś z tych gastronomicznych rzeczy?
Ajent - (z wyższością) - Kochany, a na przykład taki zestaw potraw pana satysfakcjonuje?... (mówi na ucho)...
Gość I - Boże kochany! A co na deser?
Ajent - Zobaczy pan!
Gość I - A przystawki też mogą być?
Ajent - (z wyższością) - Kochany! Ja nawet mogę mieć olej do tego waszego wózka, żeby nie zgrzypiał!
Gość I - No to nie ma sprawy! Kochani - idziemy!!
Wszyscy wychodzą za Ajentem w kierunku kuchni.

--------------

[Loża 44 - Spis Tekstów] [Mail'nij do mnie]
Last modified: Mon Jan 4 12:45:00 CET 1999