2 lutego. SOBOTA

Dzień ustawowo wolny od pracy.
Słońce: wschód 7.15 - na wschodzie, zachód - 16.25 - po stronie przeciwległej. Dziś słonecznie, spokojnie temperatura wyraźnie poniżej zera, parę innych rzeczy też, ale zgodnie z prognozą długoterminową (a może jeszcze dłuższą), należy spodziewać się wzrostu. Drogi mniej więcej przejezdne. Głównie mniej. Ogólnie dobrze.

Do chwili obecnej roku bieżącego nadano już 1,5 kilograma odznaczeń złotych, 2 kg srebrnych i 7 kg brązowych. Wszyscy odznaczeni wyraźnie się odznaczają i nie powinno być pomyłki.

Imieniny dzisiaj obchodzą: Maria, Mirosława
a z rzadkich: Hipoteka i Demokracy
Hasło futurologiczne: "Huta Katowice na mennicę!"
Obiady popularne i tanie: czyli co i jak szybko, tanio i smacznie gotować?
Propozycja sobotnia: Aperitif "Sułtański" z solonymi migdałami. Zupa ziemiańska "Ravioli". Pieczeń sarnia z brusznicami lub befsztyk ala Wellington w garniturze z jarzyn, z frytkami. Wino białe wytrawne. Krem malinowy w kokilce waflowej. Kawa. Wino czerwone półsłodkie.
Dla dietetyków: Bulion z żółtkiem lub barszcz czerwony czysty z pasztecikami drobiowymi. Sandacz na niebiesko, bukiet z jarzyn. Ciasteczko półfrancuskie. Raphacholin.
Propozycja niedzielna: Aperitif wytrawny "Madelaine". Koreczki pikantne "Anchois". Zupa ragout z drobiu lub krem pieczarkowy z grzankami. Mostek cielęcy faszerowany truflami z kartofelkami puree z zieloną sałatą lub kuropatwy nadziewane w maśle. Ton orzechowy z bitą śmietaną. Melba. Kawa "Nescafe". Koniak.
Dla dietetyków: Krupniczek. Łosoś po wiedeńsku z makaronem, garni jarzynowe. Budyń z móżdżku cielęcego. Jabłka zapiekane w biszkopcie. Kompot. Raphacholin. Vegantalgin.

Uwaga rodzice!
Czy jesteście pewni, że nie planuje się czasowego zamknięcia przedszkola, do którego uczęszcza wasze dziecko? Radzimy sprawdzić!

Mam wolny dzień!
Przedszkole znów zamknięte dzisiaj,
Na dworze zimno, w telewizji dno,
A taty i mamusi nie ma od rana
I nikt się nie zajmuje mną!

Przecież dziecko pod opieką być powinno,
W tym jest cały wychowawczy pic,
Starsi wciąż mówią, że muszę zrozumieć,
A ja nie rozumiem nic!

Na stoliku sennie zegar tyka,
Wszystko idzie mi pod górę w takim dniu,
W kiosku "Ruchu" znów zabrakło dla mnie "Świerszczyka",
Znów nie będę na bieżąco w kursie wydarzeń
Żeby chociaż człowiek smoczek miał pod bokiem,
Nocą przemocą wydarty z ust,
Może by się zajął tylko smokiem
I nie myślał już:
Czego za złotówek worek dają jeden dolar?
Co to znaczy, że jest cała gospodarka chora?
Czego mamy nawis duży?
Kto nam kazał się zadłużyć?
Czego cioci z mięsem nie ma, choć wyszła przedwczoraj?
Czy na Gwiazdkę znów dostanę koszmarnego misia?
Czego do niedzieli grzali, a przestali dzisiaj?

Ile trzeba się namęczyć podpalając gaz,
Żeby wreszcie przyjechała straż?
Czego to co miało pomóc, jakoś nie pomaga?
Czego starsi patrząc w ekran, mówią wciąż, że blaga
Czego dają rady mądre,
Jak w zabawkach mieć porządek,

Kiedy sami mają wkoło totalny bałagan?
Czego mama o zakupach mówi, że to zmora?
Czego tato mi bałwana nie chciał lepić wczoraj?
I co w końcu miał na myśli
Gdy na prośbę mą mruknął -
"Synku, starczy tych co są!"

Przedszkole znów zamknięte dzisiaj,
I nikt się nie zajmuje mną,
Bo taty i mamusi nie ma od rana,
No, nie wiem, czy im się opłaci to...?

Z cyklu "Choroby naszych czasów": Imprezofilia totalna (Impresophilia totalis degenerativa). Grupa: Społeczne, podgrupa: Słonopłatne, typ: Niekaralne. Choroba ma charakter infekcji przewlekłej, okresowo przechodzącej w formę epidemiczną (Epidemia spontanea bezholowica ocasionalis) i występuje w dwóch postaciach:
- postać dziecięca - na przykład: babkodzielnictwo, wierszykomówstwo, ekshibicjonizm małoletnich, moczenie nocne itp.
- postać wieku dojrzałego o znacznie cięższym przebiegu, którą rozdzielamy na dwie podpostacie, a to:
a) imprezofilię o nastawieniu społeczno-polityczno-gospodarczym,
b) imprezofilię o nastawieniu prywatnym.
Do postaci "a" zaliczamy: jubileuszofilię periodyczną, festiwalomanię niskopoziomową przewlekle postępującą, sesjochętkę maniakalną, nieokiełznaną chuć naradowo-zebraniową, zjazdolubność nagminną, okresowo drążący mus szkoleniowy, ostry posuw kursokonferencyjny, obsesję wyjazdowo-kształceniową, konieczność plenarną cykliczną kongresonaglenie uporczywe, rocznicożądzę jarmarczno-wystawną, wycieczkoparcie zakładowe bolesne, odpustopragnienie irracjonalne wrodzone, kolkę festynową nieuleczalną oraz bezkierunkowe imprezowe zaparcie nieodwracalne. Do podpostaci "b", zaliczamy: imieninociąg doroczny, rocznicoamok familijny, paranoję urodzinową regionalną, odwiedzinowy obłęd gremialny, wizytomanię beznadziejną, weselopopęd ogólnie pokazowy, chrzcinopotrzebę tradycyjną, stypomanię nieutuloną oraz bezokazyjny skręt jelit.
Objawy, diagnostyka, leczenie oraz wysokość strat społecznych w następnych odcinkach.

Nowe tytuły w naszej biblioteczce zdrowia:
Prof. dr A. Sambolen - "Pierwsza pomoc w obrazkach"
Dr W. Doktor - "Samopomoc Chłopska i Kobieca"
P. Czernik, B. Wypych - "Bądź alfą i gametą medycyny"
Płk dr dypl. n. med. W. Blauancug - "Przez żołądek do serca i innych ważnych dla życia organów"
Prof. dr U. Filuterna-Wosłoka - "Góra i dół" - praca podglądowa ze szkicami topograficznymi do ćwiczeń praktycznych.

Z ogłoszeń drobnych:
Aktualnie bony po 500-550 złotych zdecydowanie kupię. Tel. 78-54-23.
Bokserki rodowodowe po czempionie, byłym mistrzu okręgu w wadze lekkośredniej. Oglądać można między 16.00 a 17.00. Tel. 56-34-12.
Pan pozna panią. Cel matrymonialny wykluczony. Inne nie. Oferty 3462.
Pół domku jednorodzinnego, garaż, ogródek z altanką, zegarek "pobieda", kożuch krótki - przegrałem 26 ubiegłego miesiąca. Kondolencje przyjmuję. Siemikut. Józef.
Suknię ślubną, najnowszy fason - mam na sobie od 3 dni. Oferty - "Pieszczocha". 12352.
Kombajn do zbierania poplenów. Pilnie. Zainteresowani wiedzą kto.
Lekcji matematyki, fizyki, chemii - nie udzielam. Nie chce mi się. Oferty - 23786.
Przyprawiam o wymioty. Taki jestem śliczny. Telefon: 87-45-09.


Redakcja odpowiada:
Pan Bolesław K. z Warszawy. Drogi Panie. Oczywiście, że Panu współczujemy. W końcu po trzykrotnym obrabowaniu mieszkania każdy ma prawo do współczucia ze strony osób trzecich. Pańska propozycja dotycząca obcinania rąk wszystkim złodziejom jest interesująca, lecz niestety niemożliwa do wprowadzenia w życie. Po pierwsze nie wszystkim by było można, a po drugie wyobraża Pan sobie, jaka by była dezorganizacja życia publicznego? Jak wtedy rękę na pulsie trzymać? Jak poręczyć za kogoś? Jak korzystną umowę handlową podpisać? A dalszy rozwój rękodzielnictwa? A bruderszafty? A powitania? A niektóre społecznie ważne uściski? A deklaracje, że - "Temi ręcami"? A piosenka "Tysiące rąk, miliony rąk"? Jak by to wyglądało? Ręczymy, że Pan tego jednak nie przemyślał. Ściskamy (póki co) Pańską dłoń.
Pani Zenobia P. z Anina. Szanowna Pani. Nieprawdą jest, że wille, o które Pani pyta, budowane były w czynie społecznym. Na razie jeszcze w tym czynie wykonuje się boiska, trawniki, klomby, gromadzkie drogi itp. Ale postęp jest i być może Pani sugestie wkrótce się sprawdzą. Prosimy być w kontakcie. Kontaktów nie podawać.

Chwila muzyki: (chwila muzyki)
Z planów kinematografii polskiej: "Stawka większa niż potop"
„Oleńka oparła się o odrzwia i ręce opuściła bezwładnie po sukni, lecz gdy był już blisko, gdy spojrzała na twarz tego mizeraka, wówczas szlochanie rozdarło na nowo jej piersi. On ze słabości, ze szczęścia nie wiedział sam co robić z rękami, więc wstępując na ganek powtarzał tylko:
- ...J-23!...J-23!...
Ona zaś obsunęła mu się nagle do kolan:
- Hans, ran twoich niegodnam całować!
Było ciepło, na majdanie pospólstwo pastwiło się nad Brunerem, Tatarzy hałłakowali."

(On Trzeci kaszle rozdzierająco)
On I - (zniecierpliwiony) Uspokój się! Czego się tak wydzierasz? Nic nie można usłyszeć!
On III - Przecież kaszlę!...
On I - Słyszę! I koniecznie musisz?!
On III - Samo mi się musi ..
On IV - Może by mu zmierzyć temperaturę?
On I - Po co?
On IV - Może jest chory?
On III - Na pewno jestem!...
On I - Cicho! Nikt ciebie nie pyta!... Trudno, zmierzcie mu! Ale po cichu!...



Gdzie spędzać wolne soboty?
przypominamy, radzimy

W LUNAPARKU

Spędzać wolne soboty w lunaparku najlepiej,
Tam tłum szczęśliwy sam się pcha za ogrodzenie.
Wszak wszystkim żyje się dostatnio,
Nic więc dziwnego, że ostatnio
Przede wszystkim na rozrywkę popyt wzrasta nam szalenie!
A w lunaparku tak jak w życiu,
Każdy znajdzie coś dla siebie,
Dla przykładu do lizaka można strzelić,
Można wspiąć się na słup natłuszczony margaryną,
Albo przeżyć zawrót głowy
Na łańcuchu karuzeli!

Bo na co jak na co
Lecz na rozrywkę dziś każdego stać,
Intencja jest zbożna,
Ubawić się można,
I nie ma się czego bać!

Bez obawy więc opłać jazdę
Karuzelą łańcuchową,
Zajmij miejsce i broń Boże
Nie trać ducha,
Nie ma obaw, wszak wiadomo
Że nic się złego stać nie może,
Bo ktoś dokładnie nad tym myślał
Byś nie urwał się z łańcucha!

Sprawdź swój kręgosłup w beczce śmiechu,
Przeżyj huśtawkę w wolnej chwili,
Zagraj w loterię, jeśli zbędną masz mamonę,
Przejedź się na dzwonkowej fali
Bacząc, by gdzieś się nie wychylić,
Bowiem i tutaj w takich razach
Zaraz się odzywa dzwonek!

Sił swoich nie mierz na zamiary,
Siłomierz będzie ci dowodem
Czy możesz zostać za mocnego, albo vice,
A głód gdy zacznie ci doskwierać
Zaspokój dużym, włoskim lodem
Bo budkę z rożnem już dość dawno
Przerobiono na strzelnicę!
Bo na czym jak na czym,
Lecz na rozrywce trzeba się trochę znać,
Toteż ostatnio wiele się robi,
By było się z czego śmiać!

Odwiedź więc gabinet śmiechu,
Czyli świat skrzywionych luster,
Gdzie widok gęby to ma być dla ciebie feta,
Chociaż to wcale nic pewnego,
Nawet gdy grzeszysz nędznym gustem,
Bo nieraz bardziej cię śmieszyły
Gęby nie w takich gabinetach!

W lunaparku sobota to najlepszy jest finał,
Tydzień zaciera się w pamięci w plamę mglistą,
I czas ci płynie na wesoło,
I sam już nie wiesz, gdzie zaczyna
W rzeczywistości się lunapark,
A gdzie się kończy rzeczywistość...

Motto na dzisiaj

Szlachetne zdrowie
Nikt się nie dowie
Ile kosztujesz,
Aż się zepsujesz.

On Trzeci opatulony kocem, szczękający zębami. On Drugi i Czwarty oglądają termometr wyciągnięty przed chwilą spod pachy Trzeciego. On Pierwszy przygląda im się podejrzliwie.

On I - I co? Ma coś?
On II - Trochę ma... ze cztery centymetry od zbiorniczka...
On IV - Może on rzeczywiście jest chory?
On III -
(zbolałym głosem) Na pewno jestem!...
On I - Ty nie bądź taki pewny! Jak sprawdzimy, to uwierzymy! W końcu do społeczeństwa się zaliczasz, a statystycznie społeczeństwo mamy coraz zdrowsze! Tak, tak - i nie musisz zgrzytać zębami!
On III - Nie zgrzytam - szczękam! Trzęsie mnie!...
On I -
(podejrzliwie) Taak? A na widok czego?
On III - W ogóle!... I mroczki mam przed oczami!
On I - No widzicie? Tu się mówi o coraz wyraźniejszym, coraz jaśniejszym światełku w tunelu, a ten ma mroczki!
On II - Nieładnie!
On I - Właśnie!
On III - Boże! Ale mnie jest zimno!!
On I - Kochany, nie tylko tobie! Przecież trzeba zrozumieć, że górnictwo ma przejściowe kłopoty!
On III - Ja nie o tym... A poza tym słyszałem, że górnicy właśnie wydobywają dużo!...
On I - Ale nie wiadomo ile wywożą!
On III - Gdzie?
On I - Na powierzchnię! A gdzie ty myślałeś?!
On III - Myślałem...
On I - Cicho! To, że majaczysz, to nie jest żadna okoliczność łagodząca!
On II - Zwłaszcza, że może prawdę majaczyć!...
On I - Nieważne!
On IV - Słuchajcie, a może by go zaprowadzić do jakiegoś szpitala?...
On III - Jestem za!
On I - Po co do szpitala?
On IV - Żeby go przebadali, może nawet leczyli...
On I - W szpitalu? Absolutnie.! Nie będziemy go aż tak narażali! To by było niehumanitarne, przecież to żywe stworzenie!
On II - Pewnie! Ty wiesz jak jest teraz w szpitalach?!
On IV - A wy wiecie?
On I - Oczywiście kochany, byliśmy, leżeliśmy i pamiętamy!
On II - Trudno zapomnieć!...
(do Pierwszego) Ty pamiętasz jak wtedy razem z nami zgłosił się ten anemik?
On I - Ten z krzywicą?
On II - Nie, z prostatą!
On I - Ten z wąsikami?
On II - Z jednym Wąsikiem! Stanisławem! On tego anemika przyprowadził! Przecież nam się przedstawiał!...
On I - No pewnie, że pamiętam!
On II - A pamiętasz tę cichą rozmowę wyższego personelu?
On I - Kogo?
On II - Tego ordynatora z tą rudą lekarką!
On I - To jakiego to wyższego? Przecież ten cały Ordynator, to był taki więcej kurdupel! A nawet jeszcze więcej!
On II - Nie chodzi mi o wygląd, tylko o hierarchię! Ale rozmowę pamiętasz?

PRIMUM NON NOCERE

Lekarka - (biegnąc za ordynatorem z plikiem badań i zdjęć rentgenowskich) Panie ordynatorze! Panie ordynatorze, chwileczkę!!...
Ordynator - O co chodzi, koleżanko?
Lekarka - Mam pacjenta do przyjęcia!
Ordynator - Do przyjęcia, czy z przyjęcia?
Lekarka - Do przyjęcia, przed chwilą się zgłosił. Przyjąć?
Ordynator - Powoli... Z czym się zgłosił?
Lekarka - Chory jest...
Ordynator - Koleżanko, ja się nie pytam co on jest, tylko z czym się zgłosił?
Lekarka - Z wynikami...
Ordynator - Wyniki to teraz mają wszyscy! Współzawodnictwo pracy przecież jest, a on ma tylko wyniki?
Lekarka - Jeszcze ma torbę... ale zamkniętą!
Ordynator - No dobrze... zobaczymy...
Lekarka - To pan Ordynator zechce go osobiście zobaczyć?
Ordynator - Jego nie! Po co? Mnie wystarczą wyniki i już wiem! Papiery, koleżanko, to dzisiaj rzecz najważniejsza!
Lekarka - No, papiery to on ma w porządku, tylko wyniki nie bardzo - to przyjąć go?
Ordynator - Powoli. Nie ma się co śpieszyć. Lepiej się zawsze dwa razy zastanowić. No, popatrzmy, co tu mamy... (z narastającą dezaprobatą zaczyna przeglądać wyniki)... Uuuu... no, no, no... taaak... podejrzany przypadek... wymagający obserwacji...
Lekarka - Tak myślałam. Przyjąć?
Ordynator - Nie powiedziałem, że naszej obserwacji!... O, jak się pani na przykład podoba ta jego morfologia?
Lekarka - (z wahaniem) Nie bardzo... Czerwonych ciałek ma mało, a białych znacznie powyżej normy!...
Ordynator - Słusznie, koleżanko, i o czym to świadczy?
Lekarka - (niepewnie) Chyba o anemii...
Ordynator - O anemii czasami też, ale pomyślcie szerzej koleżanko! W kategoriach postaw pomyślcie! Na jaki kolor on stawia?! Rozumiecie, oczywiście, co mam na myśli?
Lekarka - Nie bardzo...
Ordynator - To nic, popracujecie dłużej, to powoli zrozumiecie... A tu co widzicie?
Lekarka - Cukier ma w moczu.
Ordynator - No właśnie. Spory luksus jak na dzisiejsze czasy! Kraj w kryzysie, a ten taki rozrzutny! I to może być objaw... czego, koleżanko?
Lekarka - Może cukrzycy?
Ordynator - Może, ale prędzej spekulacji!... A obywatelom ciężko, obiektywne troski dnia codziennego męczą i przytłaczają, ale wszyscy wierzą i mają zaufanie, tym bardziej, że najbardziej świadome i patriotyczne, a także wiodące siły naszego narodu szukają dróg wyjścia z tych przejściowych trudności, powoływane są kolejne, czasem i społeczne, ciała doradcze, komisje, placówki dyplomatyczne, starzy doświadczeni działacze sprawdzają się na coraz to nowych stanowiskach, wszyscy jednoczą się we wspólnej walce o jeszcze lepsze jutro, a ten bezczelnie ma cukier w moczu! Czyli, że wszystko inne najprawdopodobniej ma w... Gdzie, koleżanko?!
Lekarka - Nie wiem...
Ordynator - Z czasem będziecie wiedzieli. Ale waszym zdaniem jaką on postawę prezentuje?
Lekarka - (niepewnie) Na razie kuczną, bo wszystkie krzesła w poczekalni zajęte...
Ordynator - I dobrze! Skarży się na coś?
Lekarka - Nie...
Ordynator - (ze zdziwieniem) Nie? Czyżby wszystko akceptował?
Lekarka - Nie, zemdlał...
Ordynator - Zdarza się... No to mamy chwilę czasu... Co on tu jeszcze ma?... Bilirubiny ma ewidentnie za dużo, pewnie mu się sporo żółci nazbierało...
Lekarka - To może świadczyć o żółtaczce.
Ordynator - (autorytatywnie) Albo o niewdzięczności i tłumionej zaciętości! Pewnie zębami przez sen też zgrzyta!... Oooo, nieładnie tak się gniewać!...
Lekarka - A na kogo on się gniewa?
Ordynator - Popracujecie dłużej, koleżanko, to też będziecie wiedzieli na kogo trzeba!... (przeglądając dalsze wyniki)... No taaak... I białka ma sporo, ciekawe skąd?
Lekarka - Może od nerek, albo od wątroby?...
Ordynator - Możliwe... Znaczy, że do podrobów ma dostęp poza kartkami i w ten sposób pewnie chce wszystkim udowodnić, że reglamentacja jest niesłuszna i nie przemyślana? Rządowe ustalenia podważa! Podejrzany przypadek... Ciekawe, czy on był już prześwietlany?
Lekarka - Chyba tak, zdjęcia są...
Ordynator - (oglądając klisze)... En face jest, a gdzie oba profile?... Co ja mówię?...
Lekarka - Co pan mówi?
Ordynator - Nie do pani mówię!... Taak... I kręgosłup ma sztywny... I do głowy też ma coś nawbijane...
Lekarka - Gdzie? Nie widzę!...
Ordynator - Powoli koleżanko, popracujecie dłużej, to zobaczycie! A to co?..
Lekarka - Tu?... Wygląda na jakieś ognisko zapalne...
Ordynator - No widzicie, koleżanko? W kraju spokój, a tu ognisko! Nieee, on się do nas nie kwalif... A tę torbę ma dużą?
Lekarka - Raczej niewielką...
Ordynator - Tak myślałem... No, to tym bardziej się do nas nie kwalifikuje!
Lekarka - Ale on jest chory!
Ordynator - No właśnie! Jeszcze nam tu wszystkich chorych, nie daj Boże, tym pozaraża!
Lekarka - Czym?
Ordynator - Popracujecie dłużej, to będziecie wiedzieli!
Lekarka - To może go do izolatki?
Ordynator - Koleżanko! Po pierwsze, to aktualnie w izolatce stoją dwa piętrowe i leży sześciu, a po drugie do izolatki on też się nie kwalifikuje! W każdym razie nie do naszej!
Lekarka - To może go do tej specjalnej separatki?
Ordynator - Absolutnie! W specjalnej separatce zamknięty jest przecież pan były dyrektor Modliborzycki!
Lekarka - To co?
Ordynator - To to, koleżanko, że pan były dyrektor Modliborzycki jest prawdziwym wariatem, a ten... (pokazując na zdjęcia) jest po prostu głupi! I do tego marzyciel! Realiów nie przyswaja!
Lekarka - To co ja mam zrobić?
Ordynator - Odesłać! Mamy wystarczająco dużo kłopotów, ale to nie znaczy, że przestaliśmy być czujni!!!... No, i zapamiętajcie sobie koleżanko - primum non nocere! Co to znaczy?
Lekarka - Po pierwsze nie szkodzić.
Ordynator - Tak jest! Sobie, koleżanko! Sobie!!... No!...

On I - (do Trzeciego, tryumfująco) No widzisz. jak tam jest? Szpital to makabra, kochany. Zwłaszcza dla tych, którzy chorują przewlekle!
On III - A ja nie choruję przewlekle!...
On I - Skąd wiesz? Przecież dopiero zacząłeś!
On II - Dużo ludzi teraz choruje przewlekle. Jeden mój znajomy, kierownik sklepu mięsnego, od prawie pięciu lat nie może dojść do siebie!
On IV - To może powinien zmienić lekarza?
On II - Zawód powinien zmienić!
On I - To też by nic nie dało, bo kto by go wtedy chciał leczyć! Atrakcyjny zawód gwarancją dobrego zdrowia!
On III -
(zbolałym głosem) Pożyczcie papierosa!...
On II -
(oburzony) Chcesz palić! W chorobie?! Absolutnie! Przecież to jest podobno niezdrowe! I nie tylko! Na przykład, na Zachodzie palenie traktuje się jako przejaw braku kultury!
On IV - To już się wzorujemy?
On I - I bardzo dobrze! Dobre wzorce należy przyjmować! Jesteśmy przecież otwarci!
On IV - To jeszcze paru innych wzorców nic: można by wziąć?...
On I -
(podejrzliwie) Ty, co ty się taki niezdrowo zachłanny zrobiłeś?
On II - Właśnie! Jeden przykład wystarczy!
On I - Tak jest! A możemy w ogóle nie brać!
On II - Tak jest! Sami sobie stworzymy polski model niepalenia!
On I - Tak jest! I wszelkim zakusom na nasze suwerenne niepalenie mówimy "Nie!" Nie?
On II - No... A niedługo każdy zdrowy obywatel będzie podobno chodził z elegancką plakietką - "Nie palę!"
On I - Bardzo dobry pomysł!
On IV -
(w zamyśleniu) No, już widzę jednego mojego znajomego, jak szczerze dopisuje pod spodem - "Ale chlam "...
On I - O Boże, ty przestań wreszcie opowiadać o tych swoich inteligentnych znajomych!...
On III - Ojjj...
On I - Co jest?
On III -
(z zawstydzeniem) Muszę... jakby wam to powiedzieć?... Na stronę muszę!...
On I - A proszę cię bardzo! Nawet ci pomożemy! Zaspę odgarniemy, wilki w razie czego odgonimy, a w szpitalu takich luksusów byś nie miał!
On I - Oczywiście!
On III -
(z niedowierzaniem) Co wy?
On I - A tak, kochany!...
(do Drugiego) Domyślasz się, co mi się w tej chwili skojarzyło?
On II - Oczywiście, że tak!...

BASEN

Głos Pacjenta - Siostro! Basen!
Salowa - (kontynuując rozpoczęte wcześniej opowiadanie) Już idę!... I niech pani sobie wyobrazi, panno Zosieńko, ten pacjent przyszedł do naszej pani doktor, bo okropny czyrak mu się zrobił...
Pielęgniarka - Gdzie?
Salowa - W Zakopanem! Na wczasach! Do tego wszystkiego jeszcze pies go ugryzł...
Pielęgniarka - Gdzie?
Salowa - W Zakopanem! Na tych wczasach!
Pielęgniarka - Chyba nie był wściekły?
Salowa - Był! Pani by nie była?
Pielęgniarka - Czy pies był wściekły?
Salowa - Nie wiadomo...
Pielęgniarka - Dlaczego?
Salowa - Bo uciekł, na co miał czekać?
Pielęgniarka - To nie mogli go złapać?
Salowa - Nie trzeba go było łapać, sam się zgłosił!
Pielęgniarka - (ze zdumieniem) Pies?!
Salowa - Pacjent! Przecież mówię!
Głos Pacjenta - Siostro! Basen!!...
Salowa - Zaraz!!!
Pielęgniarka - (ogłupiała) Chwilę... To kto miał tego czyraka?
Salowa - (z politowaniem) Panno Zosieńko, co pani, klimakterium przedwcześnie pani uprawia?
Pielęgniarka - Nie, tylko Feliksowa tak jakoś zawile opowiada!...
Salowa - Nooo, teraz sama pani widzi, a ta nasza biedna doktór, takich opowiadań dzień w dzień kilkadziesiąt wysłuchać musi!
Pielęgniarka - To rzeczywiście okropnie męczące!
Salowa - No pewnie! Kochanieńka, jak ja byłam lekarką, to też tak się męczyłam! Ale nie ma głupich! Za takie pieniądze?!
Głos Pacjenta - Siostro!!! Basen!!!
Salowa - Idę!!!...
Pielęgniarka - (zdumiona) To Feliksowa była lekarką?
Salowa - Nie tylko ja! Patrz pani... (pokazując na dwóch sanitariuszy) ... pan Józef jest byłym adiunktem, pan Kazimierz byłym doktorem biologii...
Pielęgniarka - (zaskoczona) Coś takiego... A wcale nie wyglądają!
Salowa - Kochanieńka, sztuka pozoracji! lata pracy nad sobą! Jakby ich rozpoznali, to by przenieśli na dawne stanowiska, i z czego żyć? Ale to mało... W kuchni pracują trzy farmaceutki, a w kotłowni magister fizykoterapii!
Pielęgniarka - Niemożliwe!
Salowa - (z politowaniem) Panno Zosieńko, wszystko co niemożliwe to było kiedyś! Do przodu przecież idziemy!
Głos Pacjenta - Siostro!!! Basen!!!
Salowa - Ale się uparł! Idę!!! Moment!!!
Pielęgniarka - A nasz pan Ordynator też się tu ukrywa?
Salowa - Nieee, on tu działa jawnie! Był konkurs i tak jakoś wyszło, że to on właśnie będzie ten najlepszy człowiek na właściwym miejscu!
Pielęgniarka - (szeptem) Takie miał kwalifikacje?
Salowa - Nie, miał ojca!
Pielęgniarka - Przecież każdy ma ojca!
Salowa - Ale nie każdy ma tam, gdzie on miał!
Pielęgniarka - Ale kwalifikacje chyba też miał, przecież się habilitował!
Salowa - Może się kiedyś zrehabilituje... Zresztą, co tu gadać, ludzie się zmieniają!... No, idę, basen przecież mam podać!
Pielęgniarka - No to gdzie się pani śpieszy?
Salowa - Biegnę, przecież tym jednym basenem wszystkich chorych muszę opędzić, dobrze, że się ludziom teraz nie przelewa!
Pielęgniarka - Jednym? Przecież niedawno były jeszcze dwa?
Salowa - Drugi jest w lutowaniu, bo już całkiem rączka odpadła!
Pielęgniarka - Dobrze, że nie dno!
Salowa - Dno jest!
Pielęgniarka - I to się czuje! Ale że nowych nie robią?
Salowa - A blachę skąd mają brać? Robiliby baseny, to na konserwy mogłoby zabraknąć!
Pielęgniarka - No popatrz pani, a ja niedawno czytałam, że walcownie cały czas pracują pełną parą!
Salowa - Ale tylko wtedy, kiedy jest para!
Pielęgniarka - To mimo wszystko powinniśmy mieć osiągnięcia!
Salowa - I mamy! Na przykład w porównaniu z rokiem ubiegłym... Nie, lepiej z tysiąc dziewięćset trzydziestym piątym, wie pani o ile lat posunęliśmy się od tego czasu do przodu?
Pielęgniarka - O dużo?
Salowa - Oczywiście! Co najmniej o dwadzieścia! A może nawet o dwadzieścia jeden!...
Głos Pacjenta - Siostro!!!
Salowa - O rany! Biegnę panno Zosieńko, bo i pęcherze u ludzi też już nie takie jak dawniej!...
Głos Pacjenta - (rozpaczliwy) Siostro!!!
Salowa - Już niosę!!!
Głos pacjenta - (z ulgą) Już... nie trzeba!...

MAŁY WYKŁAD Z PATOLOGII DUŻEGO ORGANIZMU

Z organizmem jest tak prawie, moi drodzy,
Jak ze sztuką, wciąż ciekawą choć ograną,
Mimo że znasz każde słowo
Wciąż odkrywasz ją na nowo,
Tak organizm też jest rzeczą nie poznaną

Bo organizm niedomaga czasem tak,
Że nie sposób wcześniej stwierdzić co dolega,
Zwłaszcza wtedy, gdy objawów znanych brak,
Albo kiedy się objawów nie dostrzega.
Gdy konsylia widzą go w rozkwicie sił,
Dobry stan stwierdzają wciąż uczone gremia,
Potem problem, przecież taki zdrowy był,
Skąd niedowład?
Paraliż!
Anemia!

Z organizmem niestety tak bywa
Wbrew opiniom z uczonym podpisem,
Że na koniec choroby przychodzi
Przesilenie, zwane także kryzysem,
Ale kryzys, czyli przełom w chorobie,
Czasem bywa mylącym symptomem,
Bo w końcu, choć zawsze jest częścią choroby
Nie zawsze być musi przełomem.

Jeszcze w uszach brzmią uczone zapewnienia:
"W tym klimacie nic nie grozi! Nie ma sprawy!"
Jest choroba, a do tego
Wbrew metodom i zabiegom
Mimo wszystko radykalnej brak poprawy.
Bo organizm niedomaga często tak,
Że na przełom samoistny trudno liczyć,
A efektów w uzdrawianiu będzie brak
Do momentu usunięcia głównych przyczyn,
By usunąć, trzeba wpierw przyczyny znać,
Później zaś próbować lekarstw i odtrutek,
Oraz wierzyć, że organizm jeszcze ma
Tyle siły
By dobry
Był skutek!

W organizmie niestety tak bywa,
Że logiczna jest wciąż kolej rzeczy,
Nim choroba się zacznie odzywać,
Łatwiej zawsze zapobiec, niż leczyć,
A jeżeli już leczyć, to najpierw
Mądrze dobrać leczących, a po to
By sprawa nie stała się formą chroniczną,
I żeby zapobiec nawrotom!

On I - (rozglądając się i zacierając ręce) Zimno! Przydałoby się znaleźć coś na rozpałkę!
On II
(pokazując gazetę) - Może tym?...
On IV- Gazetą? I to wychodzącą w takim nakładzie?
(z dezaprobatą) Co za brak poszanowania....
On II -
(oszołomiony) A co ty się raptem taki społecznie rozgarnięty zrobiłeś? Jaki brak? Przecież to wczorajsza gazeta!
On I - Oczywiście! A wczoraj, to dzisiaj przeszłość, a gazeta to już tylko makulatura!
On IV - Ale tu jest jeszcze sporo aktualności!...
On I - Żadnych! Przy takim tempie zmian to co było pisane wczoraj, dzisiaj jest już nieprawdziwe.
On III - A wczoraj było?...
On I - Ty się zamknij i choruj...
(do Czwartego) Poza tym wczoraj to było wczoraj, a dzisiaj najważniejsze jest jutro!
On IV - Jakie jutro?...
On I - Lepsze. A jakie ma być...
(do Drugiego) Pal ten ogień, bo nie doczekamy jutra.
On II - Tego lepszego?
On I - Żadnego!... Zapalaj...
On III -
(z nagłą determinacją) Słuchajcie, może ja jednak zaryzykuję z tym szpitalem ?
On I - O nie, kochany,! Dzisiaj każda para nóg do marszu się liczy, każdy obywatel na wagę złota, więc nic z tego! Nie będziemy ryzykowali. Sami cię wykurujemy!...
On III - O Boże!...
On II - Ty nie narzekaj, tylko się ciesz! Nie będziemy ci opowiadali honorów, ale co widzieliśmy, to widzieliśmy
(do Pierwszego) Widziałeś wtedy tego na noszach?...
On I - Widziałem... Szkoda chłopa... Średniowieczne metody!...
On II - I podstępem go tak... Nieładnie!...

PODPISAŁEM

Stary Pacjent - Przepraszam, że pytam, dokąd pana wiozą?
Nowy Pacjent - Na prześwietlenie.
Stary Pacjent - (zdziwiony) To już w rentgenie mają klisze?
Nowy Pacjent - A nie mieli?
Stary Pacjent - Panie, a skąd mieli mieć? Ostatnio po dwa zdjęcia na jednej kliszy robili i to też nie załatwiało sprawy!
Nowy Pacjent - Nic dziwnego, przecież to głupi pomysł!
Stary Pacjent - Nie taki głupi! Widać, że pan świeżo choruje! Panie, ja byłem na przykład prześwietlany z jedną bardzo miłą szatynką!... (rozmarzony) Wyobraź pan sobie - ciemno, my oboje za ekranem, dyskretne czerwone światełko i laborant podpowiadający szeptem wdech-wydech... wdech-wydech... Wyobraża pan sobie?
Nowy Pacjent - (rozmarzony) Wyobrażam... I wie pan, że to się nawet udziela?...
Stary Pacjent - Wiem, też mi się udzieliło...
Nowy Pacjent - Panie, a propos, czy w tym szpitalu do prześwietlenia zawsze golą brzuchy?
Stary Pacjent - A panu wygoili?
Nowy Pacjent - Pewnie! Nawet mnie intymnie zacięli! Pokazać?
Stary Pacjent - Nie trzeba, nie jestem łasy na widoki! A jaką pan ma mieć operację?
Nowy Pacjent - (zaskoczony) Prześwietlenie mam mieć! Jaką operację?!
Stary Pacjent - (flegmatycznie) Nie wiem jaką, trzeba było zapytać kogoś z personelu, oni mniej więcej wiedzą, kto się teraz szkoli i na jakich przypadkach! Przecież po coś panu ten brzuch wygolili!
Nowy Pacjent - (w panice) Operacja?! Ja nic o tym nie wiem!!
Stary Pacjent - (flegmatycznie) Nie musi pan! Podpisywał pan coś?
Nowy Pacjent - Podpisywałem! Podsunęli mi!...
Stary Pacjent - No i z głowy! Panie, dzisiaj trzeba dobrze patrzeć, pod czym się człowiek podpisuje! I nie tylko w szpitalu!
Nowy Pacjent - (zrywając się z wózka) O Boże kochany!!!...
(wpadają dwaj sanitariusze, siłą układają Nowego Pacjenta z powrotem na wózku)
Nowy Pacjent - Panowie!!! Ja się nie zgadzam!!!
Sanitariusz I - Kochany, wielu się nie zgadza, ale poddać się musi!
Sanitariusz II - Oczywiście! Podpisałeś pan?!
Nowy Pacjent - Podpisałem!
    Ale wcześniej nie sprawdziłem!
    Podpisałem!
    Czynność zwykła, wręcz banał!
    Podpisałem!
    Lecz podstępu nie wietrzyłem!
    Podpisałem!
    I wpuszczono mnie w kanał!

    Podpisałem!
    Atmosfera była miła!
    Podpisałem!
    Gdzie był mój anioł stróż?!
    Podpisałem!
    Nie legitymowałem!
    Kto to? Po co?
    W jakim celu?
    I już!
Stary Pacjent - (do siebie, z niesmakiem) Ludzie, czterdzieści parę lat konkretów, a ten jak nietutejszy!...
Nowy Pacjent - Podpisałem!
    Bo po prostu uwierzyłem!
    Podpisałem!
    Dla zasady, z nawyku!
    Podpisałem!
    Może więcej się napiłem!
    Podpisałem!
    Podpis jest - i po krzyku!
    Podpisałem!
    I zrobiono mnie w rumaka!
    Podpisałem!
    Łatwo dałem się zwieść!
    Diabli wiedzą
    Gdzie się jeszcze zapisałem!
    Nie myślałem!
    Podpisałem!
    I cześć!
(do sanitariuszy) Panowie! Czyja się jeszcze nie daj Boże do czegoś zapisałem?!
Sanitariusz I - Spokojnie, tylko do operacji!
Nowy Pacjent - Dzięki Bogu!... Dzięki Bogu!...

On I - (do Trzeciego) No widzisz?! W związku z tym na razie o szpitalu nie ma mowy! Łykaj to!...
On III -
(nieufnie) Co to jest?!...
On I - Kora dębowa i korzonki!
On II - Sam łupałem, wykopywałem i homogenizowałem!
On III - Co?
On II - Rozdrabniałem!
On III - Czym?
On II - Młotkiem! A czym!... Łykaj!...
On III -
(nieufnie) A muszę?...
On I - Musisz Na razie w medycynie jeszcze jest tak, jak jest!
On III - Aż tak?
On I - Tak!... Ale niedługo ma być znacznie lepiej!...
On IV- Co ty
On I - Oczywiście! Grenlandię już wyprzedziliśmy, a podobno wszystko jeszcze niesamowiciej ma pójść do przodu!
On IV - U nas?
On I - A gdzie? Wszędzie indziej już poszło!...
(do Trzeciego) I wtedy już spokojnie będziemy cię mogli oddać do szpitala!
On II - A dlaczego ma niby tak nagle pójść?
On I - Kochany, takie mają być podwyżki, dotacje, takie priorytety, takie inwestycje i takie zielone światło, że nie może nie pójść!
On II - Pewnie, jak się idzie, to przeważnie na zielonym!
On III - Bezpieczniej by było na zielonych...
On III - Słuchaj...
(kaszle)...
On I -
(zniecierpliwiony) Posłuchałem! Kaszlesz tak samo! I tylko to mi chciałeś zademonstrować?
On III - Nie!...
On I - A co?
On III - A jak się z tym zielonym światłem okaże odwrotnie?...
On I - Nic się nie okaże. Ile razy się może okazywać?!... No, ale jeżeli by się okazało... - to też nie będzie problemu! Służbę zdrowia mamy elastyczną...
On II - No, po tylu latach uelastyczniania...
On I - No właśnie I w związku z tym ogłosi się na przykład, że proces uzdrawiania jest już tak zaawansowany, poprawa tak duża, klimat tak zdrowy, a bolączki i dolegliwości tak nieistotne, że z dniem dzisiejszym znosi się wszystkie choroby...
On IV - Jak to znosi?
On I - Normalnie, delegalizuje!... I pod spodem podpisy!
On III - Czyje?
On I -
(ironicznie) Czyje? Znanych profesorów, docentów i innych nadwornych... W ogóle specjalne konsylium się powoła!
On III - I oni takie coś podpiszą?
On II - A dlaczego nie? Nie takie głupoty podpisywali!
On III - A kto w to uwierzy?
On I - Wszyscy! Przecież w parę podpisów już parę razy uwierzyli! A ci co nie uwierzą, z czasem przywykną!
On III - Boże mój!... A co z rzeczywiście chorymi?!...
On I - Nic! Przekwalifikuje się ich!...
On III - Co?
On I - Postawi się inne diagnozy i przedstawi się ich w innym świetle! Na przykład... pacjenta z... Z czym?... Z padaczką na przykład, przedstawi się, powiedzmy, jako nadmiernie rozbawionego...
On IV - Czym?
On I - Jak to czym? A mało to zabawnych rzeczy się teraz dzieje?
On II - Pewnie, wystarczy popatrzeć dookoła i padaczki ze śmiechu można dostać!...
On I -
(poważnie) Można! Nikt nikomu nie broni!... A ma być jeszcze swobodniej!
On II - Pewnie! I służba zdrowia odetchnie i samopoczucie się poprawi!...
On I - Teraz też nie mają złego!... Pamiętasz tę lotną akcję telewizyjną po rubieżach lecznictwa?
On II - Oczywiście... To się powinno pokazywać jako lekturę obowiązkową!...
On IV - W szkołach?
On II - Tak! Aktywu!
On I - Uspokój się!...


INTERVIUW

Reporter - Drodzy Słuchacze i Telewidzowie! Kontynuując naszą lotną akcję "Bądź zdrów 90" znajdujemy się w tej chwili w jednej z wysuniętych placówek naszej służby i rozmawiamy z jej kierownikiem! Panie kierowniku - zwracam się w tej chwili do budzącej ufność postaci w białym fartuchu - najważniejsze pytanie: jak z bazą?
Ordynator - (z namysłem) Nooo, bazujemy! Głównie na dobrych, sprawdzonych pomysłach i w oparciu o równie dobre, sprawdzone i pomysłowe wytyczne...
Reporter - To znakomicie!
Ordynator - Wiem!... I dzięki temu w tym roku mamy powierzchni użytkowej pod łóżkami mniej więcej... (do lekarki)... Ile koleżanko?
Lekarka - Ile mniej?
Ordynator - Jakie mniej?! Moment... (zakrywając dłonią mikrofon) ... Co się stało?!
Lekarka - Zawaliło się!...
Ordynator - Jak się zawaliło?!
Lekarka - (płaczliwie) Ja nie wiem... ale Salowa Feliksowa mówiła, że najpierw było słychać takie "Sruuu!!!", a potem wszystkie podpórki puściły!
Ordynator - I co?!
Lekarka - I teraz na kawałku chirurgii mają taras...
Reporter - Chwileczkę... (do mikrofonu) Zwracam się do kierownika placówki - czyżby się coś w szpitalu zawaliło?
Ordynator- Absolutnie! Nie wiem, jakim ośrodkom zależy na rozpowszechnianiu kłamliwych pogłosek, godzących w wewnętrzne sprawy naszego szpitala, ale autorytatywnie stwierdzam, że są one wyssane z palca opłacanego przez wrogie nam... te... no...
Reporter - Ośrodki!
Ordynator- Tak jest! Po prostu obecnie doszło do realizacji wcześniejszych decyzji, dzięki którym nareszcie na naszej chirurgii mamy tak potrzebny taras!
Reporter - To świetna inicjatywa! Świeże powietrze, zwłaszcza na chirurgii, to samo zdrowie!
Lekarka - Zwłaszcza w zimie... przepraszam...
Reporter - Nieważne, to się wytnie!... A w ogóle trudności jakieś macie?
Ordynator - Nie mamy!
Reporter - No kierowniku, jakieś chyba macie? Wszyscy teraz mówią o trudnościach!
Ordynator - Jacy wszyscy?! (patrząc po personelu) Która to powiedziała?!
Lekarka - To nie ja, panie ordynatorze!
Ordynator - No! Żeby mi to był ostatni raz! Od wywiadów to tutaj jestem ja! I ja to potwierdzam, a tamto dementuję!
Reporter - Rozumiem! A jak ogólnie stoicie z leczeniem?
Ordynator - No, ogólnie stoimy... znaczy... ogólnie stoimy na stanowisku, że jest dobrze! Znacznie wszystko usprawniliśmy! Obecny czas leczenia pacjenta jest dużo krótszy niż dawniej - o ile, koleżanko?
Lekarka - O ile dowiozą leki!...
Ordynator - Właśnie... To znaczy - odwrotnie!! Co wy mi tu podpowiadacie?!
Reporter - Nieważne! Panie kierowniku, to się wytnie, nie takie rzeczy, się wycinało... Ale czy mam rozumieć, że z lekami są kłopoty?
Ordynator - Też nie ma!
Reporter - Czego nie ma?
Ordynator - Kłopotów też nie ma!
Reporter - Aaaa, rozumiem. Kto nie ma włosów, ten nie ma kołtuna - świetny dowcip!... To się i tak wytnie!... A co ze sprzętem, panie kierowniku?
Ordynator - No, drogi redaktorze, w tym momencie muszę się nieco poskarżyć!
Reporter - No wreszcie! Odważnie, kierowniku, szczerze - najwyżej się wytnie - na co się skarżycie?
Ordynator - A więc, zauważyliśmy redaktorze, że jakość strzykawek jednorazowego użytku poważnie się obniżyła!
Reporter - Poważnie? Przecież to nasza antyimportowa produkcja!
Ordynator - No właśnie, a po miesiącu tłok się urywa! I to w zupełnie innym miejscu niż kiedyś, i nie ma mowy o klejeniu!
Reporter - To rzeczywiście partactwo!
Ordynator - Tak, ale poza tym jest bardzo dobrze! Na przykład chorzy u mnie jadają dość często salami...
Reporter - Niemożliwe!
Ordynator - Oczywiście! Raz jedna sala, raz druga - a będzie jeszcze lepiej! Poza tym do dyspozycji naszych chorych mamy na przykład basen!
Reporter - Kąpielowy?
Ordynator - No, taki duży to on nie jest... ale z przykrywką!
Reporter - Jeden ten basen macie?
Ordynator - (oschle) I wystarczy! Przeciwpożarowego nie będziemy im przecież nosili!
Reporter - Rozumiem, bo betonowy, solidnie wkopany w ziemię...?...
Ordynator - Nie! Bo ziarno w nim trzymamy! Zbiory przecież były obfite, kraj przejściowo nie ma aż tyle powierzchni magazynowych, a szkoda przecież zmarnować wysiłek naszych rolników!
Reporter - Znakomita inicjatywa gospodarcza!
Ordynator - Wiem!... A jesienią będziemy trzymali w nim koks!
Reporter - Po co?
Ordynator - Zima przecież ma być!
Reporter - Też słyszałem, że ma być! Ale jak wcześniej byłby pożar? Koksem przecież nie stłumicie!
Ordynator - Wiem, ale pożar ma mniejsze szanse żeby być, niż zima!
Reporter - Też racja!
Ordynator - No... Poza tym w ostatnim okresie przybyło nam dość dużo nowego sprzętu medycznego. Koleżanko, macie spis?
Lekarka - Wszystko pamiętam, panie ordynatorze... strzykawek trzy, igieł pięć, pęset dwie, rękawic dziesięć, w tym nowych cztery, w tym wulkanizowanych...
Ordynator - Wystarczy, koleżanko! Nie wypada się przechwalać, tym, bardziej, że przecież to wszystko dla dobra naszych kochanych chorych!
Reporter - Dobrze powiedziane, panie kierowniku!
Ordynator - Wiem!
Reporter - To świetnie A co pan, panie kierowniku, sądzi o tak zwanym świadomym macierzyństwie?
Ordynator - Co? Znowu?!... (patrząc na personel) Która to bez pozwolenia?!
Lekarka - To nie ja, panie kierowniku!
Ordynator - Wiem! O panią nawet z pozwoleniem jestem spokojny! I niech pani nie mówi do mnie "panie kierowniku"!!!
Lekarka - Przepraszam...
Ordynator - No!... O co pan mnie pytał, drogi redaktorze?
Reporter - O to uświadomione macierzyństwo! Zapewne spotkał się pan z obiegowymi doniesieniami o tym, że szkoły pękają w szwach, w przedszkolach tłok, ze żłobków dzieci prawie się, obrazowo mówiąc, wysypują na ulicę i że ogólnie rzecz biorąc, wyż demograficzny nas znowu zaskoczył?
Ordynator - Spotkałem się!
Reporter - I jakie pan widzi rozwiązanie tego problemu?
Ordynator - Jakiego?
Reporter - Przyrostu naturalnego!
Ordynator - Po prostu potrzebne są reformy.
Reporter - Nowe?
Ordynator - Niekoniecznie! Ale tańsze i dostępne dla wszystkich!
Reporter - Rozumiem!... I następne pytanie - zwracam się cały czas do kierownika placówki - czy uważa pan, że zdrowotność naszego społeczeństwa, dzięki ostatnim uchwałom wyraźnie się poprawiła?
Ordynator - Dzięki ostatnim uchwałom? Oczywiście, że się szalenie poprawiła! Są na to liczne przykłady!
Reporter - Tak myślałem! Może pan... (szeptem) może pan jakieś podać?...
Ordynator - (szeptem) Mogę, jestem przygotowany!...
Reporter - (oficjalnie) A może pan podać jakiś przykład dla naszych radiosłuchaczy i telewidzów?
Ordynator - Oczywiście! Na przykład, dzięki ogólnie zastosowanym na skalę krajową metodom odżywiania, coraz mniej ludzi cierpi na nadwagę! A ma być jeszcze mniej! Poza tym prawie w ogóle już nie występują u nas tak groźne choroby, jak... śpiączka od muchy tse-tse, gorączka pustynna czy też wiatrówka monsunowa!
Reporter - A przedtem oczywiście często występowały?
Ordynator - (oschle) Kiedy przedtem?
Reporter - Rzeczywiście, co ja się głupio pytam?
Ordynator - Właśnie!
Reporter - To się wytnie!... I ostatnie pytanie! Chodzą plotki, panie kierowniku, że obecnie trudno dostać się do szpitala! Co pan na to?
Ordynator - A chcecie redaktorze kogoś położyć?
Reporter - Na razie nie, tak tylko pytam!
Ordynator - No to na razie ja te plotki, wie pan co?
Reporter - (zakrywając przezornie mikrofon) Co?
Ordynator - Dementuję!!
Reporter - To znaczy, że dostać się łatwo?
Ordynator - To znaczy, że dostać się można! I nasi pacjenci dają sobie z tym radę!
Reporter - I zawsze sobie dają?
Ordynator - Nie zawsze sobie! I dlatego dostać się można! I to potwierdzam, a tamto dementuję!
Reporter - Rozumiem... I już na koniec - czego by pan chciał życzyć naszym słuchaczom i widzom?
Ordynator - No, przede wszystkim dużo szczęścia, bo zdrowiem to już my się zajmiemy w ramach wciąż bezpłatnej i wciąż społecznej służby! W końcu po to jesteśmy! Dziękuję!
Reporter - Dziękujemy za wyczerpującą rozmowę! Drodzy Słuchacze i Telewidzowie! I w tym optymistycznym nastroju kończymy na dziś naszą lotną akcję -"Bądź zdrów 87". Dziękuję!

LIST

W pierwszych słowach kochani donoszę,
Że mi tutaj zupełnie jest dobrze,
Wcale nie jest tak strasznie
t wcale nie tak biednie,
Dosyć często ktoś do nas zagląda,
By zobaczyć jak leci, choć teraz
Mniej odwiedzin jest w święta,
A więcej w dni powszednie.

Przy okazji wyjaśnić wam pora,
Że w szpitalu się leży, nie siedzi,
I nie mają tu miejsca rozruchy i bunty,
Paczkę od was dostałem przedwczoraj,
Wielkie dzięki za pięć funtów cukru,
Teraz cukru mam dosyć,
Przyślijcie tylko funty!

A tak w ogóle, to tutaj jest spokój,
Okna sali otwarte od rana,
I wschód mogę oglądać codzień,
,A zachodu nie widać, bo ściana,
I choć wszyscy na ścisłej są diecie,
Jednak coś tam wewnętrznie trawimy,
I nieprawda, że w łóżkach leżymy po dwóch,
Chociaż fakt, że ogólnie leżymy.

Atmosfera jest taka, jak piszę,
I opieka nad wyraz troskliwa,
Pielęgniarze jak bracia,
I siostry współczujące,
Bardzo dbają tu o nas, nie powiem,
Imponuje się nowe zastrzyki
Zmniejszające napięcie
I ogólnie wzmacniające!

Już przywykłem, już rozkład nie drażni,
Nic też chyba mnie tutaj nie zdziwi,
Nawet dzieci bawiące się od nowa w wojnę,
Nerwy w lepszym ogólnie mam stanie,
Już mniej krzyczę przez sen w środku nocy,
Chociaż rzadko sny miewam puste i spokojne.

A poza tym właściwie jest spokój,
Wszystko toczy się wolno do mety,
I dni płyną pozornie odmienne,
Jak dwie strony fałszywej monety,
I za drzwiami znów słychać odgłosy
Pewnie według schematu za chwilę,
Znowu przyjdzie ktoś mądry,
By oceniać nasz stan!
Muszę kończyć!
Całuję was!
Tyle.

On I - Od kogo ten telegram?
On II -
(rozwijając przesyłkę) Od Ignaca!... Chwilę... Czytać na głos?
On I - Czytaj, tylko po cichu!...
On II -
(konspiracyjnym szeptem) MOI DRODZY. STOP....
On III - A skąd on wie, że drodzy?
On I - Jak skąd. Gazety przecież też tam mają! Czytają i wiedzą jak jest!
On III - Tam?
On I - Tutaj!
On III - To tam piszą o tym co tutaj?
On I - Oczywiście! A co w tym takiego dziwnego? Jesteśmy interesującym krajem do obserwacji!
On IV - Naukowych?
On I - Nieważne!... Wszystko dobrze wiedzą i dlatego właśnie Ignac pisze "drodzy ", a nie "tani "! Czytaj dalej!
On II - STOP. WIEM, ŻE MACIE NASTĘPNY ETAP. STOP. TRZYMAJCIE SIĘ CZOŁA PELETONU. STOP. ZAWSZE ŁATWIEJ ODSKOCZYĆ. STOP...
On IV - A kto się na to zdecyduje?
On III - Pewnie, już lepiej zostać...
On IV - I na jakimś kolejnym podjeździe - w drugą stronę!?
On I - Uspokójcie się z tym swoim kolarstwem!!... Czytaj!...
On II - STOP. WYSYŁAM WAM NIE USZKODZONĄ PACZKĘ. STOP. W METALOWYM PUDLE. STOP. LIST W KAWIE. STOP. SPALCIE PO PRZECZYTANIU. STOP. PAPIER TOALETOWY W LEWYM ROGU. STOP. CHYBA JESZCZE PAMIĘTACIE? STOP. TO TAKIE RÓŻOWE ZWOIKI. STOP. IGNAC. STOP!
On III - Boże, zawsze pisał - "Wasz Ignac"!
On I - I co? To jeszcze o niczym nie świadczy! Może oficjalnie sobie przedłużył?!
On IV - A nie pisze, jak mu tam jest?
On I - Przecież nie musi pisać!
On II - Oczywiście, przysyła paczkę, to wiadomo jak mu jest?!
On I - I wiadomo, że ma co przysyłać!
On III - .. Więc to jednak prawda, że tam nie tylko wyzyskują, ale i robią dużo rzeczy... i mają...
On I - A co to za sztuka robić i mieć?! Robić i nie mieć - to jest osiągnięcie!
On IV - A gdzie tak jest?
On I -A ja mówię, że gdzieś tak jest?! Tak sobie tylko powiedziałem! Poza tym ma być lepiej! I jak się patrzy, to się widzi, że częściowo już jest!
On II - Oczywiście Znam osoby, którym nawet całkowicie już jest!
On III - Jak?
On II - Jak się patrzy! Ze trzy osoby takie znam z widzenia...
On I - Nieważne! Wszystkim niedługo tak ma być! I każdy się będzie mógł o tym naocznie przekonać!
On III - O ile będzie miał wzrok jak się patrzy...
On I - Ty!
On IV -
(zastanawiając się) Ciekawe, skąd Ignac wziął nasz adres?
On II - A cóż to takiego trudnego? Numery rejestracyjne samochodów z takiej wysokości odczytują, to adresu się nie dowiedzą?
On III - Zresztą, poczta polowa działa...
On II - Co ty, chory? Od wielu lat przecież nie działa!
On III - Pisało w gazecie - "mamy polowe poczty"! Sam czytałem!
On I - Też to czytałem, ale nie polowe, tylko "połowę poczty"! To było porównanie z tym, co było!
On III - Kiedy?
On I - Kiedyś!... I szukajmy tej połowy, może paczkę się uda odebrać!... I radio zapuśćcie...
(Czwarty włącza radioodbiornik)

[Loża 44 - Spis Tekstów] [Mail'nij do mnie]
Ostatnie zmiany: 3 października 1998 20:08:13