PONIŻEJ POZIOMU

18:55 ZEJŚCIE DO PIEKIEŁ

Człowiek I - Słuchajcie, strasznie tu ciemno! Nie widzę wejścia!
Człowiek II - Uważaj, bo to może być ziemianka!
Człowiek I - Jaka ziemianka?! Przecież tego się u nas już dawno nie buduje!... Jezus Mariaaa!!!...
Łomot, wrzask. Po pochylni zjeżdżają na łeb, na szyję Trzej z rekwizytami podróżnymi.
Człowiek II - Widzisz, chyba się jednak buduje! Było chałupnictwo, a teraz jak widać będzie nawrót do ziemiaństwa!
Człowiek I - (rozglądając się po PIEKLE) - Słuchajcie, gdzie my jesteśmy?
Człowiek III - Właśnie, dziwnie tu jakoś... i okropnie czymś zalatuje!...
Człowiek II - Pewnie powietrze się zastało... widocznie tu też długo przewiewu nie było...
Człowiek III - Czy myśmy już tutaj nie byli?...
Człowiek II - Chyba nie...
Człowiek I - Uspokójcie się... (do III-ciego grzebiącego w małym zawiniątku)... Co ty robisz?
Człowiek III - Dokumenty sobie przygotowuję!
Człowiek I - Po co?
Człowiek III - Mogą być potrzebne! Wolę mieć na wszelki wypadek pod ręką!
Człowiek I - A nie miałeś? Przecież wszyscy na wszelki wypadek mają pod ręką!...
Człowiek III - Nie wszyscy. Jeden mój znajomy przez bałagan w portfelu nie mógł kiedyś szybko znaleźć dowodu..
Człowiek II - I co? Pod gazem wrócił?
Człowiek III - Nie, udało mu się...
Człowiek I - I co w tym dziwnego? Zdarza się, z gazem też są teraz kłopoty!
Człowiek II - Jasne! Kiedyś mój znajomy poszedł żeby mu butlę nabili...
Człowiek III - I nabili?
Człowiek II - A skąd, żadnych szans, mimo że prosił...
Człowiek III - No popatrz - a mój znajomy poszedł i bez słowa nabili...i butla mu się stłukła...
Człowiek II - Jak się mogła stłuc?!
Człowiek III - Normalnie, w biegu! Całe mleko mu się wylało!
Człowiek II - O Boże... (do I-szego).. ty rozumiesz coś z tego.
Człowiek I - Nie rozumiem... ale to nieważne! Trzeba się zorientować, gdzie my w ogóle jesteśmy?...
Człowiek II - (pokazując palcem) - Tam chyba jest Recepcja!... O rany!... (szeptem, pokazując na Diablicę-Recepcjonistkę)... Patrzcie! Co ona ma na głowie?!..
Człowiek I - Kto?
Człowiek II - Ta w recepcji!
Człowiek I - (przypatrując się) - ...No, coś ma!... Chyba guza!... Dwa nawet!...
Człowiek III - Nieee... wygląda to na rogi!...
Człowiek II (z podziwem) - Uuuuu! To jej mąż musi być niezły wesołek!
Człowiek I - Nie wiadomo! Może teraz moda taka! Kobiety zawsze sobie na łeb jakieś świństwa nakładają - treski, koczki, na koczki klamerki, albo łańcuszki, albo wstążki.
Człowiek II - No, ta wstążki na rogu nie ma...
Człowiek III - Widocznie niebodliwa!...
Człowiek II - (do III-ciego) - O Boże! Co ty - na pastwisku jesteś?
Człowiek I - Cicho! Trzeba się rozpytać co i jak...
Podchodzą do Diablicy-Recepcjonistki zajętej malowaniem paznokci.
Człowiek I - Dzień dobry pani...
Recepcjonistka - (nie przerywając malowania) - Nowi?!
Człowiek I - (patrząc na swoje ubranie) - No, trochę podniszczeni... wie pani, wpadliśmy prosto z drogi, przypadkiem -jak to się żartem mówi - "wstąpił do piekieł po drodze mu było"!
Recepcjonistka - Bez głupich dowcipów! Skierowania mają?!
Człowiek I - Kto?
Recepcjonistka - Oni!!
Człowiek I - (do pozostałych) - Macie jakieś skierowania?!
Recepcjonistka - Wszyscy oni! - (pokazując na I-szego) - On też!
Człowiek I - Aaaa - Nie! Nie mamy! Ale chętnie...
Recepcjonistka - (przerywając) - Dobrymi chęciami to niebo wybrukowano!
Człowiek II - Zaraz - chyba piekło?
Recepcjonistka - Ja wiem lepiej co wybrukowano!
Człowiek I - Słuchajcie, nie ma sprawy, zdarza się! Może ci co brukowali się pomylili!...
Człowiek III - No, u nas też jak się budowlani pomylili, to zamiast gromadzkiej obory, za te same pieniądze, szwedzki domek nad jeziorem zbudowali!...
Człowiek II - A kiedy oni się tak pomylili?
Człowiek III - U nas to się pomylili kilka lat wcześniej...
Człowiek II - No, wcześniej to dużo było takich pomyłek - ciekawe na co teraz ten domek będzie przeznaczony?
Człowiek III - (z przekonaniem) - Na pikniki!...
Człowiek II - Co ty? Teraz?
Człowiek III - Teraz nie! W lecie!...
Człowiek II - O Boże kochany...!...
Recepcjonistka - Może przestaną gadać głupoty i się wpiszą do księgi! Całą wieczność będą tu stali?!
Człowiek I - Kochana, już się wpisujemy! Proszę bardzo... (do pozostałych) - Znamy jakiś wpis pamiątkowy do księgi?
Człowiek III - Zaraz... może by tak - "Było nie było, było nam miło"!...
Człowiek I - Może być! Ależ durny
Człowiek II - Chwilę...! Nic nie wymyślajcie, to jest książka meldunkowa a nie pamiątkowa!...
Człowiek I - Tak? Czyli wychodzi, że to hotel...
Człowiek III - Nie wiadomo...a jakie tam są meldunki?
Człowiek II - Cicho... (pokazując w księdze)... Popatrzcie jaka tu kupa gości! Miejsc może nie być!
Człowiek I - Jak powiedziała żeby się w pisywać, to znaczy, że jakieś się znajdą!
Człowiek II - Mnie wszystko jedno, byle pokój był z dobrym widokiem!
Człowiek III - Wygląda na to, że tu są chyba marne widoki...
Człowiek II - Jakie marne! - (pokazując na bar nocny "PIEKIEŁKO") Wygląda mi na to, że są zupełnie niezłe!... "Night club" jak widzę jest...
Recepcjonistka - Wpisali się
Człowiek I - (do pozostałych) - Wpisaliście się?!... znaczy... Wpisaliśmy się!...
Recepcjonistka - No wreszcie! Acha, włosiennic zabrakło, kartek na zabiegi nie ma, zresztą i tak nie ma pokrycia... - niech idą bez kartek!
Człowiek I - A po co te kartki?
Recepcjonistka - Żeby dostali to co im się należy! Niech idą tym korytarzem - (pokazuje, nie podnosząc głowy znad paznokci) - na początku korytarza już powinni dostać... przynajmniej kiedyś tak było!...
Człowiek III - Nic nie rozumiem...
Człowiek II - Słuchaj - jakie zabiegi? Może to nic hotel, tylko sanatorium?
Człowiek I - Diabli wiedzą! Teraz ciągle coś się zmienia - było to, jest tamto, było tamto - nie ma nic! Zgłupieć można! Nieważne... idziemy!
(Ruszają w kierunku jednego z korytarzy. Człowiek III-ci na chwilę zatrzymuje się na widok diabła z ogonem)
Człowiek III - Boże, zobaczcie, co ten facet ma?!
Człowiek I - Który?
Człowiek III - O tamten!
Człowiek I - No co? Ogon ma!
Człowiek III - Rzeczywiście... nie poznałem...!...
(Wychodzą korytarzem)

19:00 TRZEBA WYŻEJ
Chłop - Powiem krótko jak to było.
Źle się zaczął rok ubiegły.
Gumno nam się zawaliło,
A na nowe brakło cegły.
Głupio z gumna robić problem,
Ale przecie ważne to je
Co rolnictwu ma pomagać,
Więc do gminy my we dwoje!
Baba - No a w gminie ten przy biurku,
Co herbatę pija stale,
Słuchał krótko i objaśnił:
GUMNO MNIE OBCHODZI, ALE
KOMPETENCJE MAM ZA MAŁE,
ROLNY TEMAT ZNAM ZA SŁABO,
TRZEBA WYŻEJ, DROGI CHŁOPIE!
TRZEBA WYŻEJ, DROGA BABO!
Chłop - I zaczęła się wspinaczka
Po drabinie, panie, wrednej.
Wszystkie szczeble śwa zdobyli,
Ale cegły ani jednej!
W kółko tylko słyszeliśwa.
Popędzani w tym galopie:
TRZEBA WYŻEJ, DROGA BABO!
TRZEBA WYŻEJ, DROGI CHŁOPIE!
Baba - Aż na końcu, w wielgim gmachu,
By nas dalej nie spławili,
Rzekłam krótko: PANIE ANNASZ,
U KAJFASZA ŚWA JUŻ BYLI!
Ten co słuchał poczerwieniał
Jakby szczebel mu zabrano,
Potem ryknął: WON DO DIABŁA!!!
Więc przyszliśwa gdzie kazano!
Diabeł - Droga Babo! Drogi Chłopie!
O coś spytam, Bóg odpuści -
Próbowaliście smarować?
Oboje - Smarowaliśwa - a jużci!
Diabeł - Diablo trudna wasza sprawa
I efekty widzę słabo.
TRZEBA JEDNAK WYŻEJ CHŁOPIE!
TRZEBA WYŻEJ, DROGA BABO!!

19:10 SPOTKANIE Z KASZTELANOWĄ

Człowiek II - (zdenerwowany) - Co tu w ogóle jest?! Bałagan, nikt nic nie wie, zimno, nudno...!
Człowiek III - To prawda - straszny tu jakiś zastój...
Człowiek I - Normalne, wszyscy się wolniej ruszają! Przecież nigdzie dobrych, mobilizujących haseł nie widać - a wszyscy do tego przyzwyczajeni!
Człowiek II - To możliwe! Pamiętam, kiedyś jak człowiek idąc rano do roboty na bramie przeczytał, na przykład - CHCESZ ŻYĆ LEPIEJ - LEPIEJ PRACUJ!, to tak się z nerwów dorywał do maszyny, że czasem dwieście procent dniówki wyrobił, zanim mu przeszło!
Człowiek I - Cicho! Słuchajcie, nie podoba mi się to wszystko! Na wszelki wypadek trzeba się zorientować gdzie jest wyjście!
Człowiek II - Ale jak?
Człowiek I - Trzeba by zapytać kogoś zorientowanego!
Człowiek II - A myślisz, że ci powie?! Teraz przecież człowiek człowiekowi wilkiem!
Człowiek III - Okropnie niewygodna choroba - miałem to kiedyś...
Człowiek II - Gdzie?
Człowiek I - Cicho... (pokazując na siedzącą Kasztelanową)... ta chyba jest nieźle zorientowana?...
Człowiek III - (patrząc na Kasztelanową) - No, sądząc z wyglądu to miała chyba czas się zorientować...
Człowiek I - (podchodząc do Kasztelanowej) - Przepraszam panią najmocniej...
Kasztelanowa - (podając rękę do pocałowania) - Proszę, ale nie za mocno!
Człowiek I-szy całuje machinalnie.
Kasztelanowa - Kasztelanowa septimo voto Trujowa jestem!
Człowiek I - Septimo?! Gratuluję!
Kasztelanowa - Dziękuję... i słucham cię, młodzieńcze?
Człowiek I - Pani Kasztelanowa to tu chyba już dość długo, prawda?
Kasztelanowa - Co?! Tak znać?!
Człowiek I - Nie, nie - tak tylko pytam!
Kasztelanowa - Już dość długo, młodzieńcze!
Człowiek I - To świetnie, bo wie pani, my tu tak przypadkiem, niechcący... może nam pani wyjaśnić co tu w ogóle jest?
Kasztelanowa - Kochanieńki! Teraz to ja sama nie wiem co jest! Kiedyś to tu było niezłe piekło! W każdym razie teraz cudów tu nie ma!
Człowiek II - A dziwy?
Człowiek I - Uspokój się...
Z góry słychać gwizd przelatującego odrzutowca i odgłos potężnego uderzenia. Na plan spada duża ilość piór.
Człowiek III - Co to było?
Kasztelanowa - Nic takiego! To młode anioły loty ćwiczebne mają!
Człowiek III - (pokazując na pióra) - To temu pewnie podwozie nie wyszło?...
Człowiek I - Nieważne... (do Kasztelanowej)... No, to wesoło tu macie!
Kasztelanowa - Wesoło? Kiedyś to tu było wesoło! Kochanieńki - z czyśćca przez zieloną granicę tłumy tu waliły! Z nieba też!
Człowiek I - A co tu było?
Kasztelanowa - Po prostu dobrze było! Węgiel był, koks, białogłowy, okowita - i wszystko tanie! Aniołowie o stypendia fundowane się bili! A w niebiańskim konsulacie na jednym etacie trzech pracowało!
Człowiek III - To tyle mieli roboty?
Kasztelanowa - Nieee, ale jaka posada! Człowiek się nie narobi, a ma lepiej niż w niebie... a może jeszcze lepiej!
Człowiek III - Poważnie?
Kasztelanowa - Tak! Mój czwarty, świętej pamięci, mąż, książę Tetrycy, onegdaj do sułtana posłował - stąd wiem jak to jest w dyplomacji!
Człowiek II - Ale przecież onegdaj mogło być zupełnie inaczej!
Kasztelanowa - Kochanieńki, wiele rzeczy mogło być zupełnie inaczej...
Człowiek III - No, ale być posłem w tamtych czasach, to trzeba było mieć odwagę...
Kasztelanowa - Teraz też trzeba mieć niezłą!
Człowiek III - A skąd pani wie?
Kasztelanowa - Kochanieńki, tu do nas też wiele wiadomości dociera, nawet po nazwiskach...
Człowiek I - Moment...! To mówi pani, że się strasznie pogorszyło?
Kasztelanowa - Okropnie! Węgla brak, smoły nie ma... (pokazując na girlsy-diabliczki i night-club "Piekiełko")... ta młoda nierogacizna jakieś wciórne igrce frymuśne wyprawuje, chuligaństwo się panoszy...
Człowiek I - Tutaj?
Kasztelanowa - Tutaj! A kiedyś to było nie do pomyślenia! A teraz na przykład dwa dni temu jednemu z diabłów w ciemnicy w tłoku ogon wyrwali...!
Człowiek III - Z czego?
Kasztelanowa - Z nudów pewnie! I rogi mu przyprawili!
Człowiek III - W tym miejscu?!
Kasztelanowa - W domu, młody człowieku! Wtedy kiedy on akurat miał służbę w ciemnicy!
Człowiek III - Nic nie rozumiem...
Człowiek I - Zamknij się!... (do Kasztelanowej)... To rzeczywiście nie jest tu dobrze.
Kasztelanowa - Nie jest. A kiedyś było. Zabiegi się punktualnie odbywały, obsługa była kwalifikowana, smoła z importu - uczuleń nie dawała, a jaki był wybór mąk - ho, ho...!
Człowiek III - U nas w GS-ie też kiedyś mąk było ile kto chciał - krupczatka, tortowa, poznańska...
Człowiek I - Cicho!... I co?
Kasztelanowa - I w ogóle się łatwiej pokutowało. A teraz - (wzdycha i z rezygnacją macha ręką). Co ja się, na przykład, nachodziłam zanim się do madejowego łoża dopchałam! Zapisy były na dziesięć lat do przodu!
Człowiek II - Ma chłop powodzenie...
Kasztelanowa - Kto?
Człowiek II - Ten Madej!
Kasztelanowa - Jaki Madej?! O nóż chodziło! Chleba nie było czym ukroić, a w tym łożu same sztućce!
Człowiek III - Strasznie tu wszystko dziwne... (pokazując na jednego z potępieńców)... A ten blady to kto?
Kasztelanowa - To?! To duch kochanka!
Człowiek III - A to?
Kasztelanowa - To kochanka ducha!
Człowiek III - Ależ towarzystwo...
Kasztelanowa - No, no! Na towarzystwo, młodzieńcze, to tu nie można narzekać. Parę niezłych komitetów honorowych albo powitalnych można by tu powołać. I to na wszystkie okazje.
Rozlega się powtórny gwizd przelatującego odrzutowca.
Kasztelanowa - (patrząc do góry) - Nisko latają. Albo na niepogodę albo jakąś kontrolę mają... (spogląda na zegarek)... O, do diabła! Kochanieńcy - biegnę! Zapomniałam, że mam zajętą kolejkę do kąpieli w mazucie! Będzie kilka pań z towarzystwa, nie wypada się spóźnić! Na razie - pa!
Szybko odchodzi jednym z korytarzy.
Człowiek I - Pa!... Słuchajcie - coś mi to wszystko brzydko pachnie.
Człowiek III - Normalnie, siarkowodorem...
Człowiek I - Nie o to mi chodzi! Trzeba się koniecznie dokładnie rozejrzeć, przewąchać sprawę - jakieś wyjście musi być!
Człowiek II - (zapatrzony w idącą w kierunku "Piekiełka" girlsę-diablicę) - Tak jest! Koniecznie trzeba się dobrze rozejrzeć! Koniecznie!
Człowiek I - Dobra rozdzielamy się! Ja idę tam, ty tam... (do II-giego, kierującego się za diablicą do "Piekiełka")... a ty gdzie?!
Człowiek II - Tam!
Człowiek I - Absolutnie! Tam nie!!
Człowiek II - A dlaczego? Może tam jest wyjście?
Człowiek I - Tak, tylko ciekawe jak ty byś na tym wyszedł!
Człowiek II - Właśnie też jestem ciekawy...
Człowiek I - Uspokój się! Dookoła obłęd, a temu się akurat amorów zachciało!
Człowiek II - Nic mi się akurat nie zachciało - ja już tak mam!
Człowiek I - Zamknij się! Tam idziesz! I czuj duch! W razie czego ustalamy hasło - Najlepsza kaszana jest na placu Pigalle!" Naprzód!

19:20 PATOLOGIE SPOŁECZNE

On II - Oszaleć można! Na okrągło ta patologia społeczna!...
On I - A jaka ma być?!
On III - No, kiedyś była indywidualna...
On I - Ale przecież postęp jest! Ogólna dostępność jest! Każdy ma jednakowy start i jednakowe szanse! Myśl trochę!...

Człowiek I-szy, II-gi i III-ci wychodzą na plan z różnych korytarzy.
Człowiek I - No i co?
Człowiek III - U mnie nic! Nikt nic nie wie!
Człowiek I - (do II-giego) - A u ciebie?
Człowiek II - Też nic! A propos, nie widzieliście gdzieś mojego tłumoka?
Człowiek III - No przecież niesiesz...
Człowiek II - Tego dużego!
Człowiek I - A gdzie go masz?
Człowiek II - Właśnie już go nie mam!
Człowiek III - Musi gdzieś być, przecież chyba nikt tu nie... tego?
Człowiek II - Optymista! Przez tyle lat wszyscy... tego, to teraz raptem by się odzwyczaili? Ależ się ta patologia społeczna rozpleniła!
Człowiek I - I pomyśleć, że dawniej u nas z takie coś ręce obcinano!
Człowiek III - Coś ty?
Człowiek I - Taaak, wtedy to był kodeks, kochany...
Człowiek III - Ale przecież człowiek dobrem największym!
Człowiek I - No, wtedy o tym jeszcze tak dobrze nie wiedziano.
Człowiek III - Dobrze, że teraz się tego nie robi.
Człowiek I - Pewnie! Wyobrażacie sobie jaka by była dezorganizacja życia publicznego?
Człowiek III - Straszne by były czasy!
Człowiek II - Ale tłumok bym miał!
Człowiek III - Ale nie wiadomo czy miałbyś go czym rozwiązać...
Człowiek II - Zaraz, czy ty mi coś sugerujesz?
Człowiek I - Uspokójcie się! (do II-giego) - A ty próbowałeś kogoś pytać?
Człowiek II - W recepcji pytałem.
Człowiek I - I co?
Człowiek II - I nic! Podobno diabli wzięli!
Człowiek III - Dobrze, że jest na kogo zgonić...
Człowiek I - Cicho! Nie podoba mi się to wszystko! Trzeba poszukać...
Człowiek III - Tłumoka?
Człowiek I - Nie! Wyjścia!
Człowiek III - Jeżeli jest...
Człowiek I - Kochany, jak jest wejście to musi być i wyjście! Akcja - reakcja, wchodzisz - wychodzisz, tak to jest w przyrodzie!
Człowiek III - Nie zawsze. Szwagier mojego znajomego jak kiedyś wszedł do zarządu, to do tej pory nie ma siły żeby wyszedł.
Człowiek II - Nie rozumiem...
Człowiek III - Nikt nie rozumie!
Człowiek I - Nieważne, słuchajcie - trzeba się porządnie rozejrzeć! Musi być jakieś wyjście!
Człowiek III - (pokazując na pochylnię, którą wpadli do PIEKŁA) - A tędy z powrotem nie dałoby się?
Człowiek I - Co ty?! Przecież stąd przyszliśmy!
Człowiek III - Wiem, dlatego mówię...
Człowiek I - I głupio mówisz! Przecież nie będziemy się cofać! Do przodu trzeba!!
Człowiek III - Ale słyszałem, że podobno się jednak cofnęliśmy...
Człowiek I - Gdzie tak słyszałeś?
Człowiek III - W radiu!
Człowiek I - Ty! A jakiego ty radia słuchasz?!
Człowiek III - Normalnego... I-szego programu...
Człowiek I - (z zastanowieniem)... No. trochę się... prawda... cofnęliśmy...
Człowiek III - Trochę?
Człowiek I - Trochę! Bardziej już nie było gdzie! A teraz trzeba do przodu, kochany!
Człowiek III - A dużo nam do tego przodu brakuje?
Człowiek I - Nieważne, nie twój interes!
Człowiek III - Chyba trochę i mój...
Człowiek I - (do II-giego) - No popatrz jaki megaloman!... (do III-ciego) - Ty przestań być taki pępek świata!
Człowiek II - Właśnie!
Człowiek I - Właśnie!
Człowiek III - Ale przecież nie jestem!
Człowiek II - To wiemy!
Człowiek I - I dobra! I ustalamy tak: ty teraz idziesz tam, ty tam, a ja wręcz przeciwnie! Hasło to samo!
Wychodzą z planu w różne strony.

20:00 POWRÓT

Na początku dialogu Człowieka I-szego z II-gim, nie zauważony przez nich wchodzi Człowiek III-ci, sponiewierany, ubabrany, pojękujący, z zapuchniętym okiem, ubrany tylko w koszul i desusy, resztę odzieży niosąc w ręku.

Człowiek I - (do II-go) - I co?
Człowiek II - U mnie nic! A ty się czegoś dowiedziałeś?
Człowiek I - Też niczego, strasznie tu wszyscy jacyś nie doinformowani!
Człowiek II - I rozmowni też nie za bardzo.
Człowiek I - To zrozumiałe - nieufni są! O czym będą z nieznajomymi gadać? Korzyść żadna, a ryzyko duże! A ty byś pewnie chętnie pogadał?
Człowiek II - Pewnie, poglądy by można wymienić...
Człowiek I - No, niektóre już czas najwyższy!
Z tylu słychać jęk III-ciego.
Człowiek III - Ojjjj...!
Człowiek I - (do II-giego) Czego jęczysz?
Człowiek II - To nie ja!
Człowiek III - Ojjjj...!
Człowiek I - Ciii... słyszałeś?! Głos jakby znajomy!
Człowiek II - (odwracając głowę i zauważając III-ciego) - No, nawet wiem skąd znajomy!
Człowiek I - (odwracając się) - O rany! Co jemu się stało?
Człowiek II - Nie wiem, ale coś go chyba musiało boleśnie dotknąć!
Człowiek I - Chyba tak - smutek ma w oczach...
Człowiek II - Zwłaszcza w jednym, drugiego prawie nie widać...
Człowiek I - Bo policzek mu trochę zakrywa, nieważne, trzeba zapytać co się stało!
Człowiek II - Tylko delikatnie, subtelnie - żeby go nie urazić...!
Człowiek I - Oczywiście... (do III-ciego)... Pikuś, przepraszam, że w ogóle pytam, ale... co ty jesteś taki okropnie zdechły?! Na wesołe miasteczko trafiłeś?!
Człowiek III - (zbolałym głosem) - Bo co?...
Człowiek I - Bo wyglądasz jakbyś z diabelskiego młyna zleciał!
Człowiek II - I o tego na beton!
Człowiek III - OJJJ...!
Człowiek II - Czekaj, moment - siadaj o tu... na miękkim... (podkłada mu jakiś łach wyjęty z tobołka)... odetchnij, uspokój się...
Człowiek II - Co ty? Swoją koszulę mu podkładasz?
Człowiek I - Nie - twoją! Moja jest nieświeża - chodziłem w niej... (do III-ciego)... wygodnie ci?
Człowiek III - Bardzo ci dziękuję...
Człowiek I - Ależ nie ma o czym mówić!
Człowiek III - Ja mam o czym...
Człowiek II - To mów kochany, nie krępuj się... (schylając się)... chwilę, poprawię ci tylko kołnierzyk, bo się pod mankiet zawinął...
Człowiek I - Cicho!... (do III-ciego) - Co się w końcu stało?
Człowiek III - No więc tak... poszedłem tym korytarzem... ciemno było okropnie...
Człowiek II - Pewnie i tutaj żarówki kradną...
Człowiek III - ...raptem czuję, że podłoga się kończy i lecę!
Człowiek I - Gdzie?
Człowiek III - w dół! Ze dwa piętra zleciałem!
Człowiek II - A po schodach nie mogłeś zejść?
Człowiek I - Cicho! I co?
Człowiek III - (z urazą w glosie) - I co?! I dorwał się do mnie takie jeden!...
Człowiek II - Przystojny?
Człowiek I - Zamknij się!... (do III-ciego) Jaki jeden?!
Człowiek III - Nie wiem, nie widziałem! Ale chłop musiał być spory! Kopyto to miał ze 46-ty numer!
Człowiek I - To ty nie widziałeś go całego?
Człowiek III - Nie, tylko jego nogi! Głowę tak nisko miałem...
Człowiek II - Co? Klęczałeś?
Człowiek III - Prawie... kręgosłup mi się przy upadku zaciął!...
Człowiek II - Współczuję ci.
Człowiek I - Daj mu skończyć!... (do III-ciego)... I co dalej było?
Człowiek III - No i on do mnie - "Piłeś?!"...
Człowiek I - Głupie pytanie!...-
Człowiek III - Pewnie! To ja mu na to - "Dzisiaj jeszcze nic! A masz coś?"
Człowiek I - Słusznie, trzeba się upewnić! I co miał?
Człowiek III - Nic nie miał! Wydarł się - "Ty grzeszniku niewstrzemięźliwy!!!" - i dał mi w gębę...
Człowiek I - Co ty?! Czym?!
Człowiek III - Niczym! Lejek mi w gębę dał a przez lejek pięć litrów wody "Zuber"! Posłuchajcie jaki mam buldog... bulgot...
Człowiek I - (nachylając się i pociągając nosem) - Nic... a czego tak zbukiem zalatuje?...
Człowiek III - Bo to właśnie taka woda...
Człowiek II - Słyszałem, że od tej wody kamienie w nerkach się rozpuszczają.
Człowiek I - Fuj! Chyba prędzej się kurczą od zapachu!...
Człowiek II - (nachylając się) - Moment, poprawię ci kieszonkę, bo się zadarła...
Człowiek I - Przestań się wreszcie martwić o koszulę i daj mu spokój! (do III-ciego) - I co?
Człowiek III - I on do mnie znowu - "A obżerałeś się?!!"...
Człowiek II - Zgłupiał? Teraz? Czym?!
Człowiek I - A ty co na to?
Człowiek III - A ja nic! Myślę - chce mnie zażyć jak z piciem, ale niedoczekanie jego - więc nic nie mówię!
Człowiek I - Słusznie - a on?
Człowiek III - A on mnie jakimiś widłami - dziob!!!
Człowiek I - W co?
Człowiek III - Nie wiem, przecież nie mogłem się obejrzeć!
Człowiek I - Popatrz jaki sadysta! A ty co na to?
Człowiek III - A ja nic! Zaciąłem się! Zresztą u nas to rodzinne!
Człowiek I - Poważnie?
Człowiek III - Tak! Mojemu dziadkowi Feliksowi jak onegdaj komoda z całym wianem babki na nogę zleciała, to też ani drgnął! Jakby to nie była jego noga!
Człowiek III - Potem się okazało, że rzeczywiście nie była jego, tylko wuja Tomasza, bo darł gębę nieprzytomnie, ale, tak czy owak dziadek zachował się godnie!
Człowiek I - I ty tak samo?
Człowiek III - Tak! Spokojnie dokończyłem wyć i ani słowa!
Człowiek I - A on?
Człowiek III - A on na to - "Rozumiem, apetytu nie miałeś grzeszniku!!! No to damy na apetyt!!"...
Człowiek II - Aaaa - to to czym jesteś wyświniony, to właśnie było na apetyt?
Człowiek III - Właśnie...
Człowiek I - Coś dużo ci tego dał...!
Człowiek III - Tyle ile na łopatę weszło!...
Człowiek II - Ohyda... czekaj... guzik ci się pod szyją rozpiął...
Człowiek I - Uspokój się!!... (do III-ciego) A potem co?
Człowiek III - Już niewiele - masaż oburęczny; następnie kształtowanie kręgosłupa - tym mnie wyprostował, a potem jeszcze kwarcówka...
Człowiek II - Co? Opalałeś się?! Pokaż!... (zaglądając pod koszulę III-ciemu)... O rany boskie!... Ale jesteś pięknie opalony! Przekłuć ci te bąble?
Człowiek I - Cicho, moment! Słuchaj, ale czego on był taki zajadły na tą robotę?! Wszyscy tu szanują pracę, a ten taki ochoczy?!
Człowiek III - Nie wiem... ojjj...
Człowiek II - A może tu też jakiś hufiec mają?
Człowiek I - Wszystko jedno - po nim widać, że sami partacze! Tylko materiał psują!... Boże, co ja mówię?...
Człowiek II - Właśnie, co ty mówisz?
Człowiek I - Zaraz... a te oko czego masz takie?
Człowiek III - Jakie?
Człowiek I - Takie mało widoczne!
Człowiek III - Na widły w biegu nadepnąłem!...
Człowiek II - Co ty?! Przecież to stary kawał - nie znałeś?!
Człowiek III - Kawał znałem - ale wideł nie widziałem!
Człowiek I - Słuchajcie, zaczyna się tu robić niebezpiecznie! Trzeba koniecznie poszukać wyjścia!
Człowiek III - Tam już nie idę!
Człowiek I - Oczywiście że nie - teraz pójdziesz tam, ja tam, a ty tam! Hasło w razie czego bez zmian! I czuj duch!

20:10 PIEKIELNE WAMPY
Zgadnijcie
Kto Achillesowi
Sandał bez pięty zamiast buta
Podsunął, wiedząc co mu może się przydarzyć,
I kto Samsona, z dobrym skutkiem,
Perfidnie obciął na rekruta,
Mówiąc, że z "jeżem" będzie bardziej mu
Do twarzy!

Kto oczarował króla nafty,
Potem zostawił go bez grosza
I kto do Luwru bilet miał
Na każdy bal?
I kto w Adama w swoim czasie
Wmusił rajskiego "mekintosza"?
I kto był wzorcem określenia
Famme fatale?

To właśnie ja!
W diabelskiej grze ideał!
By zliczyć me uczynki czasu trzeba wiele.
Lukrecja Borgia, Lady Makbet
I Medea,
To są niektóre z moich licznych
Ziemskich wcieleń!
Jeśli mocarstwo przez buduar
Się rozpada,
Lub inne draństwo z damskich przyczyn
Się dokona,
Fakt nie reklama,
Że przyczyną byłam ja!
A jeśli nie,
To na sto procent
Była ona!

Zgadnijcie
Kto Parysa zwodził?
Kim rzeczywiście była Bona?
Kto znał najlepiej słabe strony wszystkich chłopów?
Przez kogo otruł się Sokrates
I kto opętał Pigmaliona?
I kto wam poddał czarci pomysł
Porno - shopów?!

Kto przez sto dni i przez sto nocy
Wyzuwał z sił Napoleona?
Dla kogo nie był tajny żaden tajny glejt?
I kto podszepnął kilku panom
Jak gospodarczy zwrot wykonać,
I kto przyczyną był afery
Watergatte?!

To właśnie ja!
I skutek i przyczyna!
I w klęskach wielu mężczyzn moja była ręka!
To ja Omfalia, Medycejska Katarzyna,
A z tych pomniejszych
Stacha, Dziubdziuś lub Rybeńka!
Jeśli mezalians ktoś popełni
Wbrew rodzinie,
Albo fortuna gdzieś zostanie przepuszczona,
To można przyjąć,
Że przyczyną byłam ja!
A jeśli nie -
To trzeba przyjąć,
Że to ona!

To zawsze my
Za mgłą swych peniuarów!
Piekielne wampy!
Męskich rozmów wieczny temat!
Rządzące światem ze zmysłowych
Buduarów!
Lub z gabinetów,
Tam gdzie buduarów nie ma!
A jeśli raptem u wielkiego
Męża stanu,
Zaczyna w myślach dominować
Temat łona,
To prawie pewne,
Że przyczyną która z nas!
Na przykład ja!
Na przykład ja!
Na przykład ja!
Na przykład ja!
A jeśli nie?!
To pewnie
Była ona!
20:15 GDZIE JEST WYJŚCIE?

Człowiek I - No i wiesz coś?
Człowiek II - Nic! Mówią, że nie ma wyjścia!...
Człowiek I - Kto mówi?
Człowiek II - Wszyscy mówią!
Człowiek I - Kochany, zawsze jest jakieś wyjście! Może nie dla wszystkich, ale zawsze jest!... Zaraz... a gdzie jest Pikuś?
Człowiek II - Nie wiem! Może znowu gdzieś wpadł!... Na chwilę!...
Słychać glos III-ciego.
Człowiek III - Ooooojjj...!
Człowiek I - Ciii - słyszałeś!?
Człowiek II - Coś słyszałem...
Człowiek III - Oooojjjj...!
Człowiek II - Głos jakby znajomy!
Człowiek I - (odwracając się i widząc III-ciego w stanie wskazującym na spożycie) - Co jest?!
Człowiek III - (śpiewa)
Oooojjjj! dana, dana!
Nie ma szatana!
A świat reaaalny
Jest poznawalny.
Oj dana!
Człowiek II - Ten ma szczęście! Gdzie on się tak doprawił?!
Człowiek III - (wesolutko) - Co? Pewnie się kapkie spóźniłem? Jeżeli tak - to przepraszam!
Człowiek I - Gdzie ty byłeś?
Człowiek III - Z Napoleonem trochę pogadałem! Bardzo porządny człowiek - chociaż leliput! Bona mi dał...
Człowiek II - A "parte" sobie zostawił?
Człowiek III - Bona na cukier! A ten Franciszek... czy Józef... czy oba... no, te z bakami, to mi kartki na swoje zabiegi oddali! I "Napoleonem" mnie poczęstowali...
Człowiek II - To nawet widać...
Człowiek III - A w ogóle towarzystwo jest tu bardzo przyzwoite... bardzo!...
Człowiek II - Czyli Kasztelanowa prawdę mówiła! Ale to dziwne, że taki Napoleon przydziału na niebo sobie nie załatwił!...
Człowiek I - A jak sobie mógł załatwić przydział?! To nie ten rozdzielnik! Poza tym teraz przecież są asygnaty! Nie miał szans!
Człowiek III - A ja słyszałem, że teraz wszyscy mają równe szanse!
Człowiek I - Gdzie?
Człowiek III - W radiu!
Człowiek I - Ja się nie pytam gdzie słyszałeś, tylko gdzie mają?! Zresztą nieważne... a kto tu jeszcze siedzi?
Człowiek III - Tu?! Tu to trzy czwarte podręcznika do historii siedzi... nawet tego z poprawkami...
Człowiek I - Zaraz... moment... a o wyjście pytałeś?
Człowiek III - O jakie?
Człowiek I - Jak - "o jakie"?! O byle jakie - byle było!!
Człowiek III - No oczywiście, że pytałem... a jakże...!
Człowiek I - I co?
Człowiek III - I nic! Gadu, gadu o tym, o tamtym - wiecie jak to jest?!
Człowiek II - Wiemy!
Człowiek III - No to było tak samo!... (śpiewa) - Oj dana, dana...!...
Człowiek I - Zamknij się! I dowiedziałeś się czego?!
Człowiek III - No pewnie... a czego?
Człowiek I - O Boże, ja zwariuję! Czegoś bliższego!!!
Człowiek III - (spokojnie) - No mówię, że - "no pewnie"! Kochany - jak Poldek... znaczy Napoleon, zaczął opowiadać o Świętej Helenie, to się okazało, że wcale nie było mu tam źle! A z tą świętą to też gruba przesada!...
Człowiek II - Napoleon tak mówił?
Człowiek III - Nieee - Parys! Bardzo przyzwoity człowiek! Troił mi się trochę w oczach, ale dał się poznać! Zresztą rekomendacje miał dobre - Aleksander mi go przedstawiał!...
Człowiek II - Jaki Aleksander?
Człowiek III - Taki wielki... a w ogóle, kochani, jakich ja się rzeczy z historii dowiedziałem...
Człowiek I - Ciii! Nie wygłupiaj się!... A propos - kto tam jeszcze był?!
Człowiek III - Ooooo - kupa znanych ludzi! Z tych co to znacie, to był na przykład tak...
Człowiek I - Dobra! Domyślamy się!
Człowiek III - Inni też byli! I w ogóle poznało się trochę ciekawych ludzi... a czego ja nie widziałem!...
Człowiek I - Czego nie widziałeś?
Człowiek II - Słuchaj, a może jemu coś się na wzrok rzuciło?
Człowiek I - A co mu się mogło rzucić?! "Napoleon" na wzrok się nie rzuca! Wiem, bo próbowałem!...
Człowiek II - A jak to nie był "Napoleon"?
Człowiek I - Zaraz wyjaśnimy... Pikuś, co na butelce pisało?
Człowiek III - "Napoleon"... i zdjęcie Poldka było... trochę zamazane ale na pewno jego... w takim kaszkiecie był i z ręką za pazuchą...
Człowiek II - To jeszcze nic nie znaczy! Etykieta może być taka, a rzeczywistość inna! Zależy jaki dwór! Pikuś - widzisz coś?!
Człowiek III - Widzę...
Człowiek II - I co?
Człowiek III - I nic! Nie ma się z czego cieszyć!
Człowiek II - (z ulgą) - No, wygląda, że wzrok ma... i orientację też.
Człowiek I - Cicho! Widzę wyjście!
Człowiek II - Gdzie?
Człowiek I - W perspektywie! Składamy się!
Człowiek III - Zaraz... na co?
Człowiek I - Umówmy się, że na zapomogę!
Człowiek III - Nic nie rozumiem...
Człowiek II - Ja też...
Człowiek I - A to proste! Widzieliście ciecia?!
Człowiek II - Jakiego ciecia?!
Człowiek I - Stróża!
Człowiek II - No - stał tu jakiś! I co z tego?
Człowiek I - I to z tego, że jak jest cieć, to musi być i wyjście, bo czego on pilnuje?
Człowiek III - Może porządku pilnuje?
Człowiek I - Kochany, może tak to się i oficjalnie nazywa! Nieważne -jest cieć, musi być i wyjście - teraz trzeba tylko znaleźć dojście!
Człowiek III - Do wyjścia?
Człowiek I - Nie - do ciecia!... (zdejmuje i nadstawia czapkę)... Składamy się!
Człowiek II - I myślisz, że to coś da?
Człowiek I - Oczywista!...
Człowiek III - (z powątpiewaniem)... No, nie wiem... u nas jak się wszyscy na budowę drogi gminnej złożyli, to też nic nie wyszło, bo się okazało, że droga źle wytyczona...
Człowiek I - Co mówiłeś?
Człowiek III - Nic... a ty myślisz, że on weźmie?
Człowiek I - Co ty? Niedzisiejszy jesteś?! Dawaj!
Człowiek II - Po ile?
Człowiek I - Ile kto ma!
Człowiek III - A jak się za dużo złożymy?
Człowiek I - Nie ma sprawy, to się na książeczkę wpłaci, albo na loterii zagra...
Człowiek III - Właściwie jedna korzyść...
Człowiek II - (wrzucając banknoty do czapki) - Ile mamy?
Człowiek I - (ważąc czapkę w ręku) - No, pół kilo będzie... (do III-ciego trzymającego część banknotów w ręku)... A te?!
Człowiek III - Te mam odłożone na koszulę!...
Człowiek I - A len sadziłeś?
Człowiek III - Nie...
Człowiek I - To jak oddasz?
Człowiek III - A trzeba? Przecież oddawało się tylko guziki i kołnierzyk od starej oraz kwintal złomu...!...
Człowiek I - Ale się zmieniło! Możesz to spokojnie dołożyć do wspólnego wyjścia!... (wyjmuje III-ciemu z ręki banknoty i patrzy w czapkę)... Dobra! Powinno starczyć! Idziemy!
Człowiek III - Gdzie?
Człowiek I - (zniecierpliwiony) O Boże! Najpierw do ciecia, a potem dalej - do celu!
Człowiek III - A dużo nam jeszcze do tego celu brukuje?
Człowiek I - Teraz jakby trochę więcej, ale nie martw się! Mamy dojść, to dojdziemy! Tak mówią!
Człowiek II - Ale żeby dojść to najpierw musimy wyjść! Tak słyszałem...
Człowiek I - I nie trzeba słuchać! Trzeba wierzyć!! No to - w drogę!!

20:25 BELZEBUBEL
Pamiętam dobrze jak tu kiedyś było,
Jak niebiańsko świat się toczył
Bez problemów i bolesnych prób.
A stanowisko twe znaczyło tyle,
Że nikt wyżej nie podskoczył.
Mogłeś piekło złożyć u mych stóp!
I lepiej, i dostatniej być tu miało -
Gdzieś ten pomysł podpatrzyłeś.
W raj się zmienić miał ten cały kram.
Do dzisiaj nie wiem, czy coś się zmieniało,
Nie wiem, czy coś rosło w siłę,
Lecz dostatnio było -
Głównie nam!

Pamiętam dzień, gdy opętana, nawiedzona,
Oszołomiona, cała w twej diabelskiej mocy
I ramionami twymi w tangu przyduszona,
Szeptałam - Bubek, nie daruję ci tej nocy!

Pamiętam słowa twe mocne i tkliwe,
I apartament, tak zwany służbowy,
W nim raj piekielny
I piekło prawdziwe,
I tłum podwładnych
Witających w drzwiach wejściowych!

Znać chciałeś wtedy w lot każdą mą myśl,
Mą każdą zmarszczką dzień mogłeś się gryźć,
Bez słowa nieba przychylił mi byś.
Tak było kiedyś -
Dawniej.
A dziś -
Eeeech! Szkoda mówić!

Pamiętam wizje, któreś mi roztoczył
I perspektyw panoramę,
Plany co wzruszały mnie do łez,
Szatańską głębię twoich czarnych oczu
I piekielny temperament,
I bogaty, fasadowy gest!

Pamiętam, spadające niby z nieba,
Upominki i precjoza,
Ten twój cały wielkopański szpan.
A dzisiaj już po prostu sama nie wiem,
Czy to kryzys, czy skleroza,
Tak twój, Bubek, pogorszyły stan?

A przecież byłeś niestrudzony niczym Syzyf
Gdy mnie skusiłeś, aranżując małą fetę
W prywatnym czyśćcu, sprowadzonym za dewizy,
Z dużą biosauną i odnowy gabinetem!

Nie przejmowałeś się żadnym osądem
I tym, że może ci za to przyłożą.
Bo nie jest zgodne ze światopoglądem,
Żeby w ogóle czart odczuwał
Wolę bożą!

Dla ciebie wtedy nie znaczyło to nic,
Ty próbowałeś zgadnąć myśli z mych lic,
Bez słowa nieba przychylił mi byś.
Tak było kiedyś
Dawniej.
A dziś -
Belzebubel!

--------------

[Loża 44 - Spis Tekstów] [Mail'nij do mnie]
Last modified: Tue Jan 5 21:54:45 CET 1999