W Kręgu Starożytności

20:50 SPOTKANIE NA FORUM

Po Forum Romanum przechadza się Dracus w todze, z wieńcem na głowie. Słychać odgłos ostro hamującego samochodu i potężny łomot. Po chwili, lektyką niesioną przez kulejących tragarzy, na Forum "wjeżdża" Brudus, wysiada skrzywiony, trzymając się za czoło.

Dracus - Salve ci Brudusie.
Brudus - Salve ci Dracusie! Ojjj...
Dracus - Co się stało?
Brudus - A nie słyszałeś?!
Dracus - Nie.
Brudus - (pokazując na swoje czoło) - A nie widać?
Dracus - Co - z głowy sobie coś wybijałeś?
Brudus - Nie! Kolizję miałem. Wyobraź sobie, wracam z poleżenia, które zorganizowała Ania Xymenes, w pewnym momencie mój prawodyszlowy zagapił się na jakąś westalkę, ja otwieram oczy, a naprzeciwko tuż tuż inna lektyka!
Dracus - I co?!
Brudus - Wrzasnąłem - "Mammma mijaj!!!", ale za późno i zderzyliśmy się czołowo.
Dracus - To straszne!
Brudus - Pewnie. Guzus czyli bambuła mi wyskoczyła na czole jak mandarynka z Majorki.
Dracus - Nie widać.
Brudus - Bo zimny sandał przykładałem.
Dracus - A w tamtej lektyce kto jechał?
Brudus - Dostojny Germanik.
Dracus - Czyli Niemczyk - znam go.
Brudus - Ja już też.
Dracus - Co - były ekscesy?
Brudus - Nie obyło się. On też akurat wracał z uczty u Brytanika Oliviusza i głowę miał taką, że mu się w wieniec nie mieściła. Oczywiście tragarze na bosaka, żeby nie trzęsło - wiesz jak to jest...
Dracus - Wiem.
Brudus - Więc normalne, że po zderzeniu zrobił się jak wulkan.
Dracus - Taki Wyzywiusz?
Brudus - Właśnie.
Dracus - I pozwoliłeś sobie?
Brudus - A o miałem robić? On miał na tym skrzyżowaniu pierwszeństwo, poza tym na czole miał dwa razy więcej niż ja.
Dracus - Zawsze mu się dobrze powodziło...
Brudus - Dodatkowo mnie przerzuciło do jego lektyki, więc jako nieproszony gość nie mogłem być arogancki - poza tym byłem scypion.
Dracus - Afrykański?
Brudus - Z nim byłem scypion! Wieńce nam się zakuliły jeden za drugi!
Dracus - To fatalnie...

Na Forum wchodzi Mokrysedes w niemodnej todze, na głowie ma olbrzymi wieniec. Zachowuje się jak typowy Przybysz z prowincji.

Dracus - O Boże - na Jowisza! A ten to kto?!
Brudus - Ten? Pewnie się od jakiejś wycieczki odłączył... zaraz... o Hera jasna! To przecież mój kuzyn - czcigodny Mokrysedes!
Dracus - Ładne nazwisko... on chyba nietutejszy?
Brudus - Nie!
Dracus - No popatrz - a nos z profilu ma bardziej rzymski niż my.
Brudus - To wszystko przez jego ojca Deliriana. Jak go po urodzeniu niósł do świątyni to w połowie schodów sandał sobie przydeptał i mały mu się spod pachy wysmyknął!
Dracus - Nieźle musiał walnąć.
Brudus - Nieważne- tyle ile każdy-szczęśliwy ojciec - ze dwie, trzy amfory... nieważne, pozwól; że powitam rodzinę. (do Mokrysedesa) Salve ci, drogi Mokrysedesie! Skąd przybywasz?!
Mokrysedes - Z prowincji...
Dracus - To widać.
Mokrysedes - Z prowincji Mizerii przybywam!
Brudus - Cieszę się. A skąd - przepraszam, że pytam - masz taki piękny wieniec?
Mokrysedes - Kupiłem.
Brudus - Gdzie?
Mokrysedes - Tam za rogiem...
Brudus - Za rogiem? Poznaję. Kasjusz i Syn - "TRUMNY I WIEŃCE". Nieźle wybrałeś. A czcigodną twarz czego masz taką?
Mokrysedes - Jaką?
Brudus - Taką pokancerowaną. Pod lektykę może wleciałeś?
Mokrysedes - Nie. Goliłem się.
Dracus - Też tam za rogiem?
Mokrysedes - Też.
Dracus - Tak myślałem. Zakład Fryzjerski "POD JOWISZEM" - tam golą piorunem.
Brudus - A co cię w ogóle sprowadza do Rzymu, drogi kuzynie?
Mokrysedes - W delegację do Cezara z dostojnym Petycjuszem przyjechałem, ale się zgubiłem. A tak chciałem stolicę poznać. Podobno piękne miasto...
Brudus - Nie martw się. Oprowadzimy cię, kochany, przybytki ci pokażemy...
Dracus - Zabytki też...

Rozlega się sygnał klaksonu. Brudus, Dracus i Mokrysedes odskakują przed szybko nadjeżdżającą lektyką.

Mokrysedes - Okropny tu u was ruch!
Brudus - Normalne - jak to w stolicy! Zresztą lektyk przybywa to i ruch jest!
Mokrysedes - A jak teraz w stolicy z zakupem lektyki?
Brudus - Nie jest lekko, Mokrysedesie! Na asygnacjum szybko można dostać; ale z asygnacjum ciężko, bo to z puli dworskiej. Można też kupić prawie od ręki u Pekaosa Pevexa, ale to Grek - zdzierca?
Dracus - Tak, sprzedaje tylko za aureusy z podobizną obcego cesarza Ammeryka!
Brudus - Można czasami kupić na organizowanym co siedem dni giełdium...
Mokrysedes - Słyszałem, że tam się kupuje tylko używane?
Dracus - Jakie używane? Pół giełdium to właśnie te z puli dworskiej! Świeżo odebrane z Polmozbycjum!
Mokrysedes - A zamorskie?
Dracus - Też bywa! Mój znajomy, czcigodny Badyliusz Subfolian miesiąc temu nabył najnowszy model "Beta Julia", a przedwczoraj zamienił na "Alfa Romeo"! Wyobraźcie sobie - osiem cylindrów!
Brudus - Niemożliwe!
Dracus - Możliwe! Właśnie tak poubierał tragarzy!
Mokrysedes - A u nas z lektykami straszne kłopoty!
Brudus - Nie martw się! Ma być lepiej! Z kręgów zbliżonych do dworu słyszałem, że na dniach kupujemy wielce obiecującą licencjum i niedługo będziemy mieli pierwszy model - "Rzymski Fiut"! Podobno rewelacja!
Dracus - Tak - ale na skalę starożytną...
Brudus - Zamknij się, dostojny Dracusie!
Mokrysedes - Na Jowisza!... (pokazuje na lektykę "idącą na nogach" właściciela)... A to co?!
Brudus - To jest rodzimy model oszczędnościowy - "Zrób To Sam" - według Słodowiusza!
Mokrysedes - To chyba strasznie męczące?
Brudus - Ale jakie pożyteczne! Bieg po zdrowie pół na pół z komfortem, kochany!
Mokrysedes - Słuchajcie - a z zagranicy można sobie teraz lektykę sprowadzić?
Dracus - Można, ale nie bardzo się opłaca! Domiarus Granicus bardzo przeszkadza!
Mokrysedes - A kto to jest?
Dracus - Cło!
Mokrysedes - Co?
Dracus - Cło! Taka dworska danina!
Mokrysedes - Zaraz... to w końcu nikt nie będzie przywoził! Przecież to żaden interes!
Brudus - Zależy dla kogo. Dla Pekaosa Pevexa duży.
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Nie musisz, drogi Mokrysedesie! Najważniejsze, że dzięki przemyślanym decyzjom, jako Cesarstwo posuwamy się do przodu!
Mokrysedes - No, nie wiem... niektórzy mówią, że stoimy... niektórzy, że leżymy...
Brudus - To też prawda, ba w Rzymie masz wolny wybór! Chcesz - stoisz, chcesz - leżysz, chcesz - chodzisz...
Mokrysedes - A jak chcę posiedzieć?
Dracus - Też możesz! I nie tylko wtedy kiedy chcesz...
Brudus - Uspokój się!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem...
Brudus - To dobrze! O to też w końcu chodzi, więc nie morduj się... (biorąc Mokrysedesa pod rękę)... pójdziemy do Wtrajana, do jego Ajencjum Gastronomicum, usiądziemy, zamówimy i wtedy dużo łatwiej ci będzie wszystko w Rzymie zrozumieć...
Wychodzą.

21:15 U WTRAJANA

Brudus - No, drogi Mokrysedesie - przyznaj, że ajencjum wytworne! A jakie zapachy!
Mokrysedes - No... (pociągając nosem)... coś czuć!...
Dracus - Pewnie pieczeń rzymska wczoraj im cała nie poszła... (rozglądając się)... co, Akurdeun z Orchestry już tu nie grywa?
Brudus - Możliwe! Są zmiany. Wśród artystów też. Nieważne - kładźmy się do stołu!
Mokrysedes - A jest po co?
Brudus - Mokrysedesie - na zaopatrzenie w Rzymie nie można teraz narzekać!
Dracus - Pewnie, że nie można...
Brudus - Cicho!...
Mokrysedes - To znaczy - jest dobrze?
Brudus - To znaczy - ma być! Trochę lepiej jest z płodami rolnymi, wokół Rzymu sporo osób zajmuje się teraz agrokulturą...
Dracus - Co krok to działkowicz.
Brudus - Nawet legioniści w wolnych chwilach uprawiają!
Dracus - Z tym, że oni głównie rośliny okopowe!
Brudus - Normalne - kwestia przyzwyczajenia! A przyzwyczajenie drugą tresurą... naturą człowieka!
Mokrysedes - (pokazując na właściciela ajencji) - A to kto jest?
Brudus - To Wtrajan. Nie słyszałeś o nim?
Mokrysedes - Coś słyszałem... podobno za swoje wykwintne przyjęcia zasiadał nawet na Kwirynale?
Dracus - Można i tak powiedzieć - z tym, że nie "na", tylko "w" i nie zasiadał, tylko siedział!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - On też nie rozumiał... ciężko być w Rzymie ajentem...
Brudus - Uspokój się!...
Mokrysedes - (rozglądając się) - Spore ajencjum...
Brudus - I w jakim punkcie!
Mokrysedes - Ciekawe, ile on ma na tym miesięcznie?
Brudus - To zależy od podatków!
Mokrysedes - A dużo ich jest?
Brudus - Uuuuu, kochany...! A będzie jeszcze więcej!
Dracus - Pewnie - prawo rzymskie też się rozwija!
Mokrysedes - I wszystkie trzeba płacić?
Dracus - Oczywiście - inaczej kwirynał!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - Zaraz... a ty w ogóle wiesz, Mokrysedesie, dlaczego się płaci podatki?
Mokrysedes - Nie bardzo...
Brudus - Chwilę - ja mu to po kolei wytłumaczę! Mokrysedesie - jak wiesz jesteśmy w centrum, czyli w środku starożytnego świata, a idziemy ku rozkwitowi!...
Mokrysedes - Wiem...
Brudus - No - i to jest cel! Rozumiesz?
Mokrysedes - No...
Brudus - A cel uświęca środki! Rozumiesz?
Mokrysedes - No pewnie! To ile ich jest?
Brudus - (zdezorientowany) - Czego?
Mokrysedes - Środków?
Brudus - O Boże! Ten środek, w którym jesteśmy jest jeden! Ale w ogóle środków mamy wiele!
Mokrysedes - A cel jeden mamy?
Brudus - Jaki jeden?! Celów też mamy kilka!
Mokrysedes - Ale środków więcej?
Brudus - Oczywiście, że więcej!
Mokrysedes - To co będzie, jak nam do tych środków celów zabraknie?
Brudus - Ja zwariuję! Nic nie zabraknie! Celów też nam przybywa, poza tym na każdy cel przeznacza się po kilka środków i jak się trafi w środek, to cel zostaje osiągnięty, a pozostałe środki przerzuca się na inny cel!
Mokrysedes - A jak się nie trafi?
Brudus - Co się nie trafi? Ty wiesz jakie te cele są wielkie?! Jak by nie iść zawsze się w jakiś trafi!
Dracus - Nie ma siły żeby wyminąć!
Brudus - Tak! A gdyby się nawet nie trafiło, to zawsze można zwiększyć w tym celu środek!
Mokrysedes - W jakim celu?
Brudus - Właśnie w tym w który się nie trafiło! Albo można wybrać inny cel z jeszcze większym środkiem, albo tylko sam środek - bez celu! Wszystko można!
Mokrysedes - Ale to się przecież nie opłaca!
Brudus - Co się nie opłaca? Opłaca się! Wszyscy opłacają! Przecież to kosztuje! I stąd się właśnie płaci podatki - rozumiesz?
Mokrysedes - Nie...
Brudus - A czego nie rozumiesz?
Mokrysedes - Bo za szybko...
Brudus - Przegryzie ci się powoli... (rozglądając się po sali) - Co jest z tym Wtrajanem? Eeeee! Dostojny Wtrajanie! Prego mi tu!
Podchodzi Wtrajan.
Wtrajan - Witam was, dostojni! Co podać?
Brudus - A co dziś polecasz, drogi Wtrajanie?
Wtrajan - Jest pieczeń rzymska, dostojni...
Dracus - Czujemy...
Wtrajan - Ryba po grecku, zupa neapolitańska, śniadanie wiedeńskie, frutti di mare, soup ala Vezuviusz...
Mokrysedes - Co to jest?.
Dracus - Grochowa rzymska z diablotką!...
Brudus - Spory wybór!... Potem zastanowimy się nad zakąskami, a na razie podaj nam trzy amfory sycylijskiego!
Wtrajan - Przed trzynastą nie podajemy!
Dracus - Niemożliwe! Od kiedy?!
Wtrajan - Od trzynastej! Nowe zarządzenie jest!
Brudus - Rozumiem! Drogi Wtrajanie - a tak jak zwykle w amforze po oliwie nie można by?
Wtrajan - Nie dostojni! Na collegium maius mnie nie stać!
Brudus - Nas też nie! Trudno - poczekamy!
Wtrajan odchodzi.
Mokrysedes - Jak to nas nie stać?! Stać nas! Ja stawiam! (podnosząc się) - Idziemy do tego Collegium Maius!
Brudus - Gdzie? Siadaj! Wiesz co to jest collegium maius?
Mokrysedes - Nie! Ale to nieważne - sprzedałem oliwki - stać mnie na każdą knajpę!
Brudus - O Boże! To jest kara pieniężna, tłumocusie! Mandatus! Grzywnum Administracjum Romanum! Rozumiesz?
Dracus - Właśnie - mniejsze to jest 10 min srebra, a większe 20 min srebra albo talent złota! Wszystko według prawa rzymskiego! Kiedyś płaciłem to wiem!
Mokrysedes - Za co?
Dracus - Źle zaparkowałem lektykę, jeden z tragarzy nogę sobie o chodnik oparł! Przyszedł dolarion...
Mokrysedes - Chyba centaurion?
Dracus - Dolarion! Z centaurionem bym się dogadał, ale im urzędnik wyższy, tym droższy!
Brudus - Nieważne - która jest?
Mokrysedes wyciąga zza pazuchy małą klepsydrę.
Mokrysedes - Za pięć dwunasta!
Dracus - Ładna rzecz. Ile to ma kamieni?
Mokrysedes - Żadnego! Sam piasek! Przecież by się zapchało!...
Brudus - Słuchajcie - do trzynastej jeszcze sporo czasu, przejdźmy się kawałek! Miasto ci, Mokrysedesie, pokażemy, przy okazji prawo rzymskie ci wytłumaczymy...
Mokrysedes - A to jest inne prawo niż normalne?
Brudus - Podobne... znaczy... prawie takie samo - ale ci wytłumaczymy!
Dracus - Tak - na wszelki wypadek!

21:35 PRZED IGRZYSKAMI

Brudus - A tam po prawej, Mokrysedesie, minęliśmy rozwiązły przybytek pięknej Masculiny Publicji...
Mokrysedes - A dlaczego minęliśmy?
Brudus - Na Jowisza! W delegację przecież przyjechałeś, a nie żeby się tu szlajać? Miasto masz podziwiać!
Mokrysedes - Podziwiam...
Dracus - No, zachwytu jakoś nie widać!
Mokrysedes - (pokazując zwój papirusu) - Bo to wszystko nie zgadza się z przewodnikiem!
Brudus - Bo tak to często jest - przewodnik mówi co innego, piszą co innego, a wycieczka widzi co naprawdę jest!
Dracus - I nie rozumie co jest!
Brudus - Tak jest! Nas słuchaj, a będziesz rozumiał jak jest i co jest!
Mokrysedes - A co jest?
Brudus - Niewiele jest.
Dracus - Tak jest!
Mokrysedes - Nie rozumiem... (pokazując na rzeźby ustawione na Forum) - A te rzeźby to kto to?
Brudus - To są pomniki najwyższych urzędników Cesarstwa!
Mokrysedes - A dlaczego bez głów?
Dracus - Nie wiadomo...
Brudus - (siadając) - No, tu trochę sobie odpoczniemy... zresztą dość dużo już widziałeś, Mokrysedesie...
Mokrysedes - (zaglądając do przewodnika) - Cyrku jeszcze nie widziałem!
Dracus - Jeszcze nie raz zobaczysz!
Brudus - Pewnie! Ludziom potrzeba rozrywki, a poza tym cyrk wiele załatwia!
Mokrysedes - Co załatwia?
Brudus - Dużo, Mokrysedesie! Siedzisz sobie zadowolony, nie myślisz, oglądasz masową rozrywkę...
Dracus - Pizzę na świeżym powietrzu bezpłatnie możesz sobie zjeść...
Mokrysedes - Pizza mi szkodzi!
Dracus - Pizza? O kiedy?!
Mokrysedes - Od połowy! Pół zjem i nic, dalsze pół zjem i źle się poczuwam!
Dracus - Zwariować można! To co innego możesz sobie zjeść! Rzymskiego loda "Carpigiani" na przykład!
Brudus - Tak - a jak zjesz, to możesz sobie coś ciekawego obejrzeć! I tak w kółko - siedzisz - nie myślisz - jesz - oglądasz...
Mokrysedes - A jest co oglądać?
Dracus - Oczywiście! Sam nie tak dawno widziałem w cyrku ciekawego magika! Wiecie, że facet potrafił wszystko łyknąć?
Mokrysedes - Widocznie też mu się nie przelewa...
Dracus - Nie o to chodzi! Wyobraźcie sobie, że on nawet papirusy łykał! Dwanaście ostatnich numerów "Fonia Paratyberii" łyknął!
Brudus - I co w tym dziwnego?
Dracus - Przecież to niestrawne!
Brudus - Ale jaki druk tłusty!
Mokrysedes - U nas tego me ma...
Brudus - Drogi Mokrysedesie - w końcu to jest cyrk w stolicy, więc i wydarzenia artystyczne muszą być większe!
Mokrysedes - Wiem. Nawet u nas kiedyś było głośno o jednym wielkim wydarzeniu...
Dracus - O jakim?
Mokrysedes - Podobno właśnie u was w cyrku jakiś mocarz dziewicę przywiązaną do rogów ocalił, za co wzruszony Cezar winy im darował - słyszeliście o tym?
Dracus - Słyszeliśmy. Ależ ta rzymska propaganda ma siłę przekonywania!
Brudus - Ale jemu trzeba powiedzieć prawdę... (do Mokrysedesa) - Drogi Mokrysedesie! Fakt, dziewczyna była przywiązana, ale do jednego rogu, bo człowiek się do miejsca pracy przywiązuje, poza tym od lat tam zawsze klient wieczorem najgęściej chadza! Po drugie to nie było w cyrku, tylko koło cyrku, i nie mocarz tylko młociarz, i nie ocalił tylko obalił, a Cezar nic im nie darował tylko ich dorwał i nie był wzruszony, tylko wkurzony!
Dracus - A z tą dziewicą to też dezinformacja.
Mokrysedes - Ale podobno to była westalka!
Brudus - Tak - ale z Koryntu!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem... przecież z tego zrobiono prawdziwą sensację!
Brudus - Kochany, w Rzymie wszystkie sensacje trochę inaczej wyglądają, szczególnie te robione na prawdziwe!
Dracus - I stąd powstała nazwa - rzymski profil!
Mokrysedes - Czego?
Dracus - Informacji!
Brudus - Nieważne... (rozglądając się)... straszna tu dzisiaj kupa ludzi...
Dracus - Może znowu jakieś ogłoszenia dworskie będą...
Brudus - Możliwe, teraz ciągle coś się ogłasza. Może znowu igrzyska ogłoszą?
Mokrysedes - Ale przecież chyba niedawno były?
Brudus - Kochany, jak będzie trzeba to będą co tydzień!
Dracus - Ciekawe, jak tym razem igrzyska będą ogłaszane?
Brudus - Normalnie, pewnie. znów jako wyjście naprzeciw
zapotrzebowaniu!
Mokrysedes - A jest zapotrzebowanie?
Brudus - No pewnie! Akurat może nie na igrzyska, ale to nieważne!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Powoli zrozumiesz. Podejdźmy bliżej, żeby lepiej słyszeć... acha, Mokrysedesie - jak będziesz mnie o coś pytał, to pytaj na ucho!
Mokrysedes - A czego?
Brudus - O Boże - chcesz wystąpić na igrzyskach, czy chcesz patrzeć na igrzyska?
Mokrysedes - Chyba do występów to się nie za bardzo nadaję?
Brudus - Jako jednorazowy rekwizyt na arenę się nadajesz!
Mokrysedes - (przestraszony) - To chcę patrzeć!
Brudus - To pytaj na ucho! Idziemy!
Wchodzą w tłum na Forum, Mokrysedes co pewien czas mówi coś na ucho Brudusowi.

21:50 DELEGACJA PO DOTACJE

Udział biorą:
NERON - głowa Cesarstwa, władca absolutny
ZAMORDUS - szef ochrony, szara eminencja
PETYCJUSZ - przybysz z Mizerii, regionu zaniedbanego
OCTAVIA - pierwsza żona NERONA
PIETRONIUSZ - Arbiter Elegantiarum, przedstawiciel inteligencji
CAŁY DWÓR - dostojnicy państwowi, damy, czynniki społeczne itp. ...
HEROLD - lektor

Na tronie w sali audiencyjnej Neron w otoczeniu Całego Dworu i najbliższych współpracowników, Herold obwieszcza wejście Petycjusza,

Herold - Jego Ubogość - Petycjusz z Mizerii!
Zamordus - (do Nerona) - Pewnie będą cię, o boski, znowu męczyć o kredyty!
Przy dźwiękach muzyki dworskiej wchodzi Petycjusz.
Petycjusz - Ave Cezar!
Neron - Czyżbyś z prośbą o dotacje?!
Takie plotki
Już dotarły do mych uszu!
Zamordus - Trzeba sprawdzić
Kto go wysłał w delegację!
Neron - A więc przedstaw
Z czym przychodzisz, Petycjuszu?!
Petycjusz - Nie ma lekko!
Neron - Cóż - z pustego nie naleję!
Petycjusz - Są problemy,
Ludzie często głowy tracą!
Rosną ceny
I podatki, źle się dzieje!
Trzeba igrzysk
Lecz urządzić nie ma za co!
Wspomóż teren!
Sypnij złotym aureusem!
Na prowincję
Spłyń dotacji złotym deszczem!
Neron - Czyś ty zgłupiał
Mam w kryzysie być Krezusem?!
Dostaliście!
Zamordus - Chcą jak widać dostać jeszcze!!!
Cały Dwór - Nie ma! Nie ma!
Wszystkie prośby nierealne,
A igrzyska terenowe -
Zbędny gest!
W końcu z igrzysk
Najważniejsze są centralne.
Octavia - Dwór też swoje ma potrzeby,
Zamordus - Więc - peractum est!
Petycjusz - Nie odmawiaj!
Cały budżet oceń szczerze!
Zważ inflację!
Jej nawisu rzecz niemałą!
Na prowincję
Z łaski swojej popatrz szerzej!
Rządź, lecz również
Podziel czasem, jak bywało!
Neron - To, że nie mam co rozdzielić
Nic nowina,
Bo plan reform
Jeszcze w pełni niegotowy!
Petycjusz - A dotacje:
Zamordus - A dotacje się obcina!
Równie łatwo
Jak, za przeproszeniem, głowy!
Pietroniusz - Zamordusie!
Nie strasz gości terenowych!
Więcej taktu,
Nawet jeśli chcesz przyłożyć!
Octavia - To bezczelność!
Chcą mieć fundusz dodatkowy,
Kiedy ja znów nie mam co na siebie
Włożyć!
Cały Dwór - Nie ma! Nie ma!
Braki w banku, pustki w kasie,
Jeśli będzie
Wtedy może coś się da!
Neron - Twoją prośbę
Rozpatrzymy w swoim czasie
Negatywnie i wnikliwie.
No, a teraz...
Wszyscy - Pa!!!

22:10 PO KOMPIELI W TERMACH

Słychać nieartykułowane odgłosy, szamotaninę, krzyki, po chwili z term wypadają Brudus, Dracus i Mokrysedes w dezabilu, mokrzy, za nimi wylatują sandały, togi, wieńce...

Mokrysedes - (za siebie) - No co?! No co?! To tak się obchodzi z klientusem?!
Brudus - Zamknij się! Czy ty zawsze musisz robić wszystko na opak.
Mokrysedes - A co?
Brudus - Co?! Co się głupio pytasz? Nie wiesz jak się zachowywać w termach!
Mokrysedes - W czym?
Brudus - W łaźni rzymskiej, tłumocusie!
Mokrysedes - A coś nie tak zrobiłem?
Dracus - O Boże! Wszystko nie tak!
Brudus - Właśnie! Musiałeś skakać na głowę!?
Mokrysedes - Przecież na odwrotną część skakałem...
Brudus - Ale na głowę spadłeś! Wiesz przynajmniej komu?
Mokrysedes - Nie... nie chciał powiedzieć! Nabrał wody w usta i nic! To co go będę pytał?...
Brudus - ...oszaleć można!...
Mokrysedes - Ale właściciel łaźni też skakał!
Dracus - Nie skakał, tylko skoczył... znaczy - nie skoczył, tylko go zepchnęli jak tamtego wyciągali!
Brudus - Właśnie! - (do Dracusa) - Gdzie jest mój wieniec?
Dracus - (podając wieniec Mokrysedesa) - Masz!...
Brudus - To nie mój - nie poznajesz! "KASJUSZ I SYN" przecież!
Dracus - Rzeczywiście...
Mokrysedes - A co jeszcze nie tak robiłem?
Brudus - Już nieważne! Ale zapamiętaj sobie - primo - prześcieradłem masz wycierać siebie, nie podłogę! Secundo - nikogo nie klepiesz!...
Mokrysedes - Ale ja tylko niektóre!...
Brudus - Żadnej!
Dracus - I nie wykonujesz żadnych skoków specjalnie dla pań!
Mokrysedes - Ale to miał być taki z podwójną śrubą...
Brudus - A wyszedł ci taki z podwójnym okrakiem!
Mokrysedes - Bo się poślizgnąłem!
Dracus - To trzeba było nie pluć na posadzkę!
Brudus - Trudno! Było - minęło, gość w dom - Jowisz w dom... zwariować można!...
Dracus - A mogło być tak milo...
Mokrysedes - I było! Bardzo mnie się podobało - dawno się tak nie kąpałem!
Dracus - Od początku mi się wydawało, Mokrysedesie, że dawno! A jak dawno?
Mokrysedes - No... będzie od zbiorów...
Dracus - A z którego roku?
Brudus - Wszystko jedno! Nieważne!... A jak latoś zbiory, Mokrysedesie?
Mokrysedes - A czego pytasz?
Brudus - Żeby się uspokoić!!!
Mokrysedes - To uspokój się... latoś niezłe były... chociaż skarabeusz na bulwach gęsto się rozplenił...
Dracus - Jaki skarabeusz?
Mokrysedes - (pokazując) - O taki! Nieduży, w paski... mówią na to SCARABEUS PYRUS!
Brudus - Znam! Ale pyrus to on jest z Poznanii, a u nas to chyba będzie CARTOFLANUS!
Dracus - Poznania? Gdzie to jest?
Brudus - Gdzieś koło Galicji!
Mokrysedes - (rozglądając się po placu pełnym ludzi) - Słuchajcie - tu zawsze tyle ludzi?
Dracus - Nie, tylko wtedy jak kogoś z łaźni wywalają!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Wiem! A ludzi jest dużo, bo pewnie artykuły pierwszej potrzeby sprzedawali!
Mokrysedes - Jakie:
Dracus - Dzisiaj chyba niewolników, bo poniedziałek i miała być dostawa!
Mokrysedes - (z uznaniem, patrząc na tłum na placu) - Spora podaż!...
Brudus - Tutaj zawsze!
Mokrysedes - A gdzie indziej, nie?
Brudus - Też jest - ale niewielka i z nabyciem są kłopoty, bo to albo dla młodych małżeństw rzymskich, albo spod lady, albo na zapisy...
Dracus - Tak, Mokrysedesie - zapiszesz się teraz, dostaniesz za dziesięć lat - a niewolnik, a tym bardziej niewolnica - coraz starsi!...
Brudus - Jasne! - (do Dracusa) - Ty nie wziąłeś moich trepów?
Dracus - Nie - mam swoje!
Brudus - (wzburzony) - No to moje mi ktoś podmienił!!
Dracus - Wracamy?!
Brudus - Zgłupiałeś?!
Mokrysedes - (zafascynowany, patrząc na ludny plac) - Niezły musiał być dzisiaj wybór! Ciekawe jak ceny?...
Brudus - Oooo, różne! Zależy od asortymentu, rocznika, przebiegu - poza tym, oczywiście, buble wciskają...
Dracus - Tak, mój znajomy augustianin, dostojny Pijus Multus, kiedyś, wracając od Wtrajana, nabył tu PRIMUM SERVICE DOMUM...
Mokrysedes - Co?
Dracus - Pierwszą pomoc domową!
Mokrysedes - I co?
Dracus - I nic! Papirusy podrobione, licznik cofnięty, pomocy to jej pierwszej trzeba bylo udzielać, a do tego się okazało, że wcześniej zameldowała...
Mokrysedes - I przyszli?
Dracus - (naciskiem) - Wnuczkę z zięciem-wyzwoleńcem zameldowała!
Mokrysedes - Cwana baba...
Dracus - Cwana! Ale popyt i tak zawsze tu jest duży...
Mokrysedes - To szkoda, żeśmy się spóźnili, może by się coś kupiło?...
Brudus - I dobrze, żeśmy się spóźnili! Co ty? Wyzysk człowieka przez człowieka będziesz popierał?!
Dracus - Właśnie!
Brudus - Właśnie!
Mokrysedes - Nieee - ja tylko tak sobie... a w ogóle tak się zastanawiam...
Dracus - O Boże! Ten się znowu zastanawia!...
Brudus - Słyszę! - (do Mokrysedesa) - A nad czym ty się znowu zastanawiasz?
Mokrysedes - Skąd w Rzymie takie stałe dostawy?...
Brudus - Kochany, możliwości jest dużo! Podatki, wyprawy wojenne, afery pokojowe...
Mokrysedes - Jakie afery?
Brudus - Różne! Nic tak dawno z jednego północnego plemienia nawieziono tu towaru!...
Dracus - Pamiętam...
Brudus - Ja też...
Mokrysedes - To wojna jakaś była?
Brudus - Nieee - bez przymusu wszystko było! Pokojowo! DZIVEX-AFERUM to się nazywało!
Mokrysedes - I co?
Dracus - I nic! Cisza!
Mokrysedes - A po co one przyjechały?
Brudus - BALETUS MAGNUS miał być organizowany - u Wtrajana między innymi też...
Mokrysedes - I był?
Dracus - Uuuuu, kochany!...
Mokrysedes - To ktoś musiał na tym nieźle zarobić!
Dracus - Stąd cisza!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - Nie ty jeden!
Brudus - Nieważne... (do Dracusa) - Co my mu jeszcze możemy pokzać?
Dracus - Może drogę powrotną?
Brudus - Jeszcze nie wypada! Za wcześnie! Gość w dom - Jowisz w dom!
Dracus - To może ogrody Cezara?
Brudus - A jak zacznie karczować?
Dracus - To możliwe... - to może jakąś świątynię?
Brudus - To można... w świątyni nic chyba nam nie grozi!... Mokrysedesie - idziemy!...

22:25 W ŚWIĄTYNI JOWISZA

Brudus - A tutaj, drogi Mokrysedesie!... (oglądając się)... Gdzie on jest?... (robiąc przyzywający gest ręką)... Eeeeeeee!!!

Do świątyni wchodzi Mokrysedes, boso, z sandałami w ręku.

Dracus - Co ty? Odciski masz?
Mokrysedes - Nie...
Dracus - To po co zdjąłeś?
Mokrysedes - A nie trzeba?
Dracus - Słuchaj, tobie się czasem mitologie nie mylą?... Wytrzyj sobie tylko porządnie!

Mokrysedes wyciera nogi, sandały cały czas trzymając w ręku.

Dracus - (z rezygnacją) - ...Oszaleć można...
Brudus - Ciii....! No i jak ci się, Mokrysedesie, podoba?
Mokrysedes - Piękna budowla... jaki to styl?
Brudus - Mieszany! Późnojoński, wczesnodorycki, środkowoeuropejski!
Mokrysedes - (rozglądając się) - ...Duża architektura!... (pokazując na sklepienie świątyni) - A co to za malowidło?
Brudus - To jest wizerunek starożytnego nieba - nie poznajesz? (pokazując)... O... w środku słońce, dookoła planety, gwiazdy... widzisz?
Mokrysedes - Widzę... Słuchajcie, ja się tak czasami zastanawiam, jak to tak jest? W środku słońce, a cała reszta lata dookoła?...
Brudus - To się nie zastanawiaj! Tak to jest urządzone! Zawsze w środku jest duże, a małe latają dookoła - i jest dobrze!
Mokrysedes - I tym co latają, też?
Brudus - Też!
Mokrysedes - I one tak muszą?
Brudus - Muszą! Grawitacja teraz taka jest!
Mokrysedes - Sprytnie urządzone!
Brudus - Ty! Co ty się tak nagle astronomią zainteresowałeś?!
Mokrysedes - Nieee... ja tylko tak... (Pokazując na westalkę siedzącą przy trójnogu). - ...A co to za blond - biustwo?
Dracus - Jakie biustwo?! Ty nie bądź taki Cyceron!
Brudus - (do Mokrysedesa) - Nie wiesz kto to jest?
Mokrysedes - Nie...
Brudus - Kochany, to jest Lufia! Pierwsza westalka Rzymu!
Mokrysedes - (z podziwem) - Lufia?... To wesoło tu musi być!
Dracus - Żadne wesoło! W Rzymie westalki to kobiety nietykalne!
Mokrysedes - Biedactwa... A to jest świątynia Westy?
Brudus - Nie! Zeusa!
Mokrysedes - Zaraz... to skąd westalka?
Dracus - Bo ona jest także zeuszniczką!
Mokrysedes - Ale w Rzymie powinien być nie Zeus tylko Jowisz!
Brudus - Kochany - to jo wim, ty wisz - a świątynia stoi!
Dracus - Tak! W mitologii, jak widzisz, też są zmiany! Wszystko idzie do przodu!
Mokrysedes - To do czego to w końcu dojdzie?
Brudus - Drogi Mokrysedesie! Nieważne quo vadis - ważne status ąuo!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem... (pokazując na westalkę)... A ona tu ognia pilnuje, żeby nie zgasł?...
Brudus - Między innymi... ale przede wszystkim trójnogu pilnuje, żeby nie gwizdnęli! Teraz metale kolorowe w cenie, a ona ma go na stanie!
Dracus - Tak! A poza tym głównie pilnuje, żeby właśnie zgasić kiedy trzeba.
Mokrysedes - Co? Są ograniczenia?
Dracus - Nieee! Gasi się tylko wtedy, kiedy boski Nero zagląda do świątyni! Żeby mu się nie skojarzyło!
Mokrysedes - Co?
Brudus - Dużo! Kochany - Cezar trochę piromanus, do tego artysta, czyli nieodpowiedzialny - a Rzym w większości drewniany!
Mokrysedes - A on o tym wie?
Brudus - Nie! On, jak każdy władca, wie, że w większości marmurowy!
Mokrysedes - To całe szczęście!...
Dracus - Jakie szczęście? Normalna rzymska sprawozdawczość!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem...
Brudus - To się dobrze, drogi Mokrysedesie, składa! Tu w świątyni możesz złożyć sutą ofiarę, posłuchać. wróżby - może ci się w głowie rozjaśni, i może wszystko zrozumiesz!...
Mokrysedes - Ale mnie jeszcze żadna wróżba nie wyszła!
Brudus - Nie martw się - wyjdzie! Zawsze coś wychodzi!
Mokrysedes - Nie zawsze! Nasz zarządca prowincji - dostojny Harcules Sclerozjusz ma jakiegoś soliterusa - czego ten biedaczysko już nie łykał... i nie wychodzi!...
Brudus - Wiesz co? Ty nam prowincji za przykład nie stawiaj! Tu jest stolica i tu wszystko wychodzi!
Dracus - Jasne! Płacisz?
Mokrysedes - Ale przecież wróżby to są dla plebsu!
Brudus - Dla jakiego plebsu?! Ty wiesz jakie tu osobistości przychodzą?! Wiesz o czym mówią? A o co proszą - kochany!
Mokrysedes - Skąd wiesz?
Brudus - Wiem! Moja znajoma też zatrudnia się tu za westalkę!
Mokrysedes - (z uznaniem) - To musi mieć powołanie!...
Brudus - Jakie powołanie?! Po prostu musi jakoś troje dzieci i męża utrzymać!
Mokrysedes - Zaraz... to ona ma męża i dzieci?!
Dracus - A co dziwnego? Jak jest mąż, to czasami są i dzieci!
Mokrysedes - Nie o to chodzi... I wszyscy o tym wiedzą, że ma?!
Brudus - Oczywiście...!
Mokrysedes - I nie wyrzucili jej ze świątyni?
Brudus - Kochany - a jak ty byś tyle wiedział, to byłbyś do ruszenia? Dalej tu robi za westalkę, tylko nie na tą zmianę! No to co - wróżysz sobie?
Mokrysedes - Nie! Zresztą ja w takie głupie wróżby nie wierzę...
Odgłos gromu. Brudus, Dracus i Mokrysedes z obawą patrzą do gory.
Brudus - Ty! Nie zapominaj gdzie jesteś!
Dracus - Właśnie - jeszcze nas coś trafi przez siebie!
Mokrysedes - (wylękniony) - No co? Zażartować sobie nie można?...
Dracus - Ty sobie lepiej nie żartuj! Jeden też tu sobie kiedyś zażartował!
Mokrysedes - I co?
Dracus - Kochany - jak huknęło, to o tu... (pokazuje)... dół w posadzce na dwa metry wydłubało, a tam... (pokazuje)... tam... i tam... na półtora!!
Mokrysedes - To salwą było?
Dracus - Nie! Tylko on zygzakiem uciekał!
Mokrysedes - I uciekł?
Brudus - Uciekł! Źle był namierzony!
Mokrysedes - To miał szczęście...
Brudus - Czy ja wiem...
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - A jak myślisz - kto za nową posadzkę w świątyni zapłacił?
Dracus - A lastrico akurat wtedy poszło w górę!
Brudus - Tak! Właściwie to pomnik by mu taniej wyszedł!...
Mokrysedes - A ja bym nie płacił! Jak ktoś nie umie celować...

(Odgłos gromu - znacznie głośniejszy).

Brudus - Ty! Uspokój się!!
Dracus - (z przestrachem, patrząc w górę) - Słuchaj, czy my musimy pokazywać mu akurat świątynię?! Bibliotekę mu pokażemy!
Brudus - Żeby się jakiś regał na nas zwalił! Ale, tak czy owak, lepiej stąd wyjść!... (do Mokrysedesa)... Mokrysedesie - idziemy?
Mokrysedes - Zygzakiem?
Brudus - Normalnie... jakby nigdy nic...

(W trakcie wychodzenia...)

Brudus - Ale świątynia ładna, nie?
Mokrysedes - Czy ja wiem... taka sobie... jaki pan, taki kram!...
Brudus - Uspokój...

Potężny odgłos gromu, wrzask Mokrysedesa.

Brudus - A widzisz! Mówiłem! Nie trzeba zadzierać z tym co na górze! Tyle dobrego, że za posadzkę nie będziesz płacił! Opłacało się?!...

22:40 BALLADA O CIENIU
Cieniu mój!
Zapraszam cię do wielkiej gry!
Na wielki .turniej,
Do wielkiego cyrku nowych dni!
Niech rozsądzi ślepy los
Na zawsze już,
Czyś potrzebny jako anioł, jako stróż!
Niech więc pajac,
Postną pajdę pakując do pyska,
Z nabożeństwem
Ostatnie ogłosi igrzyska!

Niech gawiedź skrzyknie się na bal,
Niech chwila zacznie spełniać się złowroga,
Gdy stanie ludzi niemy tłum,
A cienie siądą wyżej w czarnych togach.
Gdy AVE CEZAR! ryknie tłum,
My gladiatorzy
Staniemy razem
Tu!

Więc raz jeszcze sprawdź testament swój,
Kim byłeś, żyłeś gdzie i jak.
Bo kiedy wreszcie dadzą znak
I kiedy już zaczniemy bój,
Nikt nie odróżni na arenie
Kto człowiekiem jest,
Kto cieniem!
I kto na laury będzie czekał -
Człowiek cienia,
Czy cień człowieka?

Pod kopułą nieba
Czas zatrzyma bieg swój chromy,
Gdy się człowiek spotka z cieniem
W cyrku widzów
Nieruchomych!
Więc raz jeszcze sprawdź testament swój.
Kim byłeś, żyłeś gdzie i jak,
Bo kiedy wreszcie dadzą znak,
I kiedy już się zacznie bój,
Nikt nie odróżni na arenie
Kto człowiekiem jest,
Kto cieniem!
I kto na laury będzie czekał
Człowiek cienia,
Czy cień człowieka?
Pod kopułą nieba!

--------------

[Loża 44 - Spis Tekstów] [Mail'nij do mnie]
Last modified: Fri Jan 8 15:12:43 CET 1999